Dlaczego zimą dużo łatwiej wyprowadzić mnie z równowagi

Macie czasem takie dni, kiedy wszystko Was drażni? Dla mnie zima obfituje właśnie w takie sytuacje. I nie zrozumcie mnie źle. Ogólnie rzecz biorąc nawet lubię zimę. Ale niestety bezwzględnie odkrywa ona wszystkie moje nadwrażliwości. Dopóki mam zasoby energetyczne, wszystko jest jeszcze całkiem okej. Jednak niech tylko moje zasoby zużyją się na cokolwiek: kłótnie dzieci, nieporozumienie z mężem, fizyczne zmęczenie, okres… Cokolwiek… O! Wtedy się zaczyna… Każde jedno wyjście na dwór, to walka. Z czym tak walczę, zapytacie. Z nadmiarem bodźców, których mój mózg najwyraźniej nie jest w stanie spokojnie „przetrawić”.

Drażni mnie wtedy naprawdę wszystko:

Czuję włosy po których ciągle ześlizguje się czapka. Czuję sweter, który przesunął się pod kurtką i jest nie w tym miejscu. Czuję ramiączka plecaka, które nie mogą się dobrze ułożyć, bo przeszkadza im szef na kurtce. Czuję, że cały czas przyklejają się do mnie nitki z szalika. Czuję każdy jeden płatek śniegu spadający mi na twarz. Czuję okulary, które zsuwają się po wilgotnej twarzy. Czuję każdy jeden płatek śniegu, który wpada mi za szalik, do butów, między rękaw kurtki, a rękawiczkę. Czuję zimno na twarzy i gorąco pod kurtką. Każdą nierówność na chodniku. Duszący zapach śmieci palonych w kominie i spalin samochodów.

Cały czas czuję świadomość, że podrapanie się po tyłku wymaga nie tylko zdjęcia rękawiczek, podciągnięcia kurtki i podrapania się, ale też ułożenia tych wszystkich warstw ubrania z powrotem. A wtedy nic już nie leży tak jak powinno i każdą nierówność i fałdkę też czuję.

Teraz jeszcze dochodzi kwestia maseczki, w której się duszę, która uwiera mnie w uszy, przesuwa się, sprawia, że parują mi okulary. Wchodząc do sklepu – nie widzę nic, czuję tylko jak spływa po mnie pot.

Dodajcie jeszcze do takiego spaceru dzieci, które co chwila na mnie wpadają, kłócą się i zadają milion pytań. Niestety nie zawsze da się je zostawić w domu, kiedy mama ma gorszy dzień.

Niektórych może zdziwi to, co piszę, ale dla mnie takie odczucia są czymś normalnym. Może dlatego, że jestem WWO, czyli Wysoko Wrażliwą Osobą. Znacie to pojęcie?

Jeśli nie, to zapraszam do wcześniejszych wpisów na ten temat:

Jeśli uważasz, że ten wpis może jeszcze komuś pomóc – udostępnij go znajomym.  Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
A jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.

Jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”