3 sposoby, żeby nie zwariować kiedy wszystko działa przeciwko nam, czyli mamy walka z codziennością

Przytłacza Cię nadmiar bodźców? Rozpraszają rzeczy, które większość osób uznaje za głupotę. Łatwo odczytujesz emocje innych? Drażnią cię zapachy i dźwięki? Bardzo przeżywasz sztukę, filmy i książki? Być może jesteś WWO, czyli Wysoko Wrażliwą Osobą. Więcej na temat bycia WWO pisałam w zeszłym tygodniu – Wysoko Wrażliwa Mama. Po tym wpisie dostałam wiadomości, w których inne mamy mówiły, że być może one też to mają. Więc skoro temat cieszy się zainteresowaniem, to dzisiaj, tak jak obiecałam, chciałam się podzielić moimi sposobami na radzenie sobie z niedogodnościami bycia Wysoko Wrażliwą Mamą.

Po raz kolejny chciała tylko zaznaczyć, że piszę tu o własnych doświadczeniach, nie jestem psychologiem. Chcę się jednak podzielić wiedzą do jakiej doszłam sama, metodą prób i błędów. Być może komuś jeszcze pomogą moje sposoby.

Wydaje mi się, że radzenie sobie na co dzień z byciem Wysoko Wrażliwą Osobą można podzielić na dwa etapy. Pierwszy to dbanie o siebie na co dzień. Drugi to działania doraźne, które pomagają przetrwać bardziej stresujące momenty.

1) Dbanie o siebie na co dzień

Nie da się dbać o innych, czując się źle. A że często bycie mamą wiąże się z tym, że musimy dbać o innych, a nie za bardzo jest ktoś, kto dba o nas same, warto pamiętać o tym, że każda z nas może o siebie dbać sama. To też pomaga. Pisałam o tym tutaj – Z okazji dnia matki. Jeśli nasza własne potrzeby nie są zaspokojone, często nie myślimy i nie działamy racjonalnie i zamiast poprawiać swoje samopoczucie, pogarszamy je, np. kolejnym wybuchem złości. Warto więc zawczasu zadbać o siebie. Dlatego dla mnie dbanie o własne dobre samopoczucie jest podstawą. Staram się nie odkładać go na „wolną chwilę”, której przecież nigdy nie ma i regularnie robić coś dla siebie. Bez poczucia winy, że nie pozmywane, że dzieci obejrzą jedną bajkę więcej, że mąż sam sobie uprasuje koszulę…

Drobne przyjemności

Wydaje mi się, że dobrze jest się zastanowić, co sprawia nam przyjemność, co pomaga nam się zrelaksować i poczuć lepiej. Każda z nas będzie miała pewnie inną listę takich przyjemnych zajęć, ale jeśli nie masz pomysłu, co mogłabyś zrobić, po prostu spróbuj kilku rzeczy, w końcu na pewno uda Ci się znaleźć sposoby na poprawę własnego samopoczucia. Możesz zacząć np. od poniższych pomysłów – w większości przypadków, możesz to zrobić praktycznie za darmo.

Proste przyjemności dnia codziennego:

  1. spacer
  2. bieganie
  3. trening jogi – bez problemu znajdziesz na youtube
  4. taniec
  5. czytanie książki
  6. medytacja – również na youtube znajdziesz wiele pomysłów np. na medytację z przewodnikiem
  7. wypróbuj nowy makijaż znaleziony w internecie
  8. ugotuj ulubione danie, albo wypróbuj nowy przepis
  9. zacznij kurs internetowy z interesującej Cię dziedziny
  10. zacznij pisać dziennik,  opowiadanie, albo listę rzeczy, za które jesteś wdzięczna
  11. pokoloruj jakąś uspokajającą kolorowankę
  12. usiądź i nie rób nic

To oczywiście tylko pomysły. Każdemu przyjemność może sprawiać coś innego. I naprawdę warto wygospodarować na to czas – dla własnego dobra i dla dobra naszej rodziny, bo ciągle zdenerwowana mama nikogo nie uszczęśliwi.

Dodatkowo ja mam jeszcze taką swoją małą listę rzeczy, które pomagają mi się uspokoić i zrelaksować w krótkim czasie, do użycia w sytuacjach bardzo stresowych, kiedy ciężko jest wymyślać coś konstruktywnego, albo tak po prostu, kiedy mam wolną (wolniejszą) chwilę. Taka lista przyjemności na pięć minut:

Jak sprawić sobie przyjemność w mniej niż pięć minut

  • pięciominutowy trening jogi
  • pięciominutowa medytacja
  • piosenka na poprawę humoru (mam własną listę na youtube, właśnie na takie momenty), najlepiej śpiewana na głos
  • krótki trening siłowy: po 10-15 przysiadów, pompek, brzuszków, plecków i pajacyków
  • bazgranie po kartce
  • pisanie pamiętnika
  • przeglądanie starych zdjęć
  • leżenie płasko na plecach z nogami w górze
  • prysznic i pachnący balsam do ciała
  • masaż stóp
  • zaplanowanie następnego dnia lub rozłożenie na mniejsze części, dużego zadania, które czeka mnie w najbliższym czasie
  • głębokie oddechy
  • przytulanie dzieci i/lub męża
  • szalony taniec
  • wyobrażenie sobie czegoś miłego
  • leżenie plackiem z pełną świadomością, że nic nie muszę
  • -ustalenie intencji na dalszą część dnia

A tutaj jeszcze w formie graficznej:

picmonkey_image

Pewnie można by tu jeszcze dopisać inne rzeczy, ale jak widać z powyższej listy, naprawdę wystarczy kilka minut, żeby poprawić sobie samopoczucie. A dobre samopoczucie, to większa szansa na to, że rzeczywistość nie przerośnie mnie ilością aplikowanych mi bodźców i że uda mi się zachować spokój pomimo tego, że nie wszystko układa się idealnie.

Planowanie dnia

Drugą ważną rzeczą w dbaniu o siebie, poza sprawianiem sobie przyjemności, jest dla mnie planowanie dnia. Ciągle się tego uczę, ale zauważyłam, że jeśli wyznaczę sobie konkretny plan, jeśli wiem co mam do zrobienia napisane czarno na białym, jeśli nie muszę myśleć non stop o tym, czego jeszcze nie zrobiłam, nie muszę się zastanawiać czym mam się zająć najpierw, a czym później… to mój dzień upływa znacznie sprawniej, a ilość zadań (których przecież jest multum przy wychowywaniu dzieci, prowadzeniu domu, pracy, blogu i mężu) aż tak mnie nie przeraża i nie paraliżuje. Jeśli interesuje Cię ten temat – internet jest pełen dobrych wskazówek. Możesz np. zacząć u Pani Swojego Czasu.

Niestety, chociaż dobry plan i dbanie o swoje dobre samopoczucie znacznie mi pomagają, to jednak ciągle zdarzają się sytuacje, w których moja granica spokoju i opanowania po prostu pęka. Czuję jak robię się zła, źlejsza a może i całkiem najźlejsza… W takich sytuacjach staram się podejmować środki doraźne, które pozwolą mi przetrwać albo uciec.

2) Sposoby doraźne, do użycia w sytuacji stresowej

Dla mnie najważniejsze jest uświadomienie sobie sytuacji. Kiedy czuję, że zaczyna się we mnie gotować (ale jednak jeszcze trochę myślę racjonalnie), zadaję sobie pytanie – o co mi właściwie chodzi? Już samo uświadomienie sobie, że jestem zła, bo po prostu sytuacja i ilość bodźców mnie przerasta, pomaga mi się uspokoić. W innym wypadku łatwo mi wpaść w tryb „wszyscy robią wszystko przeciwko mnie, to ich wina, jacy ci wszyscy ludzie są wredni i bezmyślni, jakie te moje dzieci są samolubne i niewychowane…” I z każdą kolejną taką myślą nakręcam się jeszcze bardziej i jeszcze bardziej.
A jeśli wiem, że na nerwy po prostu działa mi nadmiar wszystkiego, mogę łatwo oszacować, czy jest coś co mogę zrobić, żeby poprawić swoją sytuację (np. wyjść z centrum handlowego, wyjść z dziećmi na dwór, rozebrać się, ubrać, schować na chwilę w ciemnej łazience…), czy po prostu muszę tę sytuację przetrwać i niczyja w tym wina.
Kilka sposobów, które na mnie działają w takich sytuacjach:

  1. głęboki oddech – albo dziesięć
  2.  skupienie się na jednej rzeczy na raz, choćby na własnych butach – to w sytuacji, kiedy muszę poruszać się w tłumie
  3.  wybranie jednego zadania, na którym mogę się skupić – to nic, że pięć osób coś ode mnie chce jednocześnie, wybieram jedną osobę, której odpowiadam i całą siłą woli skupiam się na tej jednej rzeczy, dopiero kiedy załatwię jedną sprawę, przechodzę do drugiej
  4. myślenie etapami – jeśli przeraża mnie ilość rzeczy, które mam do zrobienia np. bałagan kiedy wracam do domu po kilku godzinach pracy, albo kiedy raptem spada na mnie milion zadań do wypełnienia w pracy, staram się ustalić co muszę zrobić pierwsze i całą siłą woli trzymam się tego pierwszego etapu, dopiero jak skończę, biorę się za kolejny etap; każdą myśl, że muszę zrobić jeszcze to, albo podnieść tamto, bo akurat przecież tamtędy przechodzę, zdecydowanie odpędzam; popularna zasada – że jeśli coś ma trwać mniej niż dwie minuty, lepiej to zrobić od razu – u mnie najczęściej się nie sprawdza.
  5. mocne napięcie jakiejś grupy mięśni i szybkie ich rozluźnienie, w sytuacjach stresowych mięśnie zaciskają się mimo woli, a to nie sprzyja opanowywaniu się
  6. powtarzanie w myślach – „To nie są moje emocje” – to w wypadku, kiedy czuję, że za bardzo ulegam emocjom ludzi w moim otoczeniu – to mój mąż jest zdenerwowany, nie ja; to moje dzieci są smutne – nie ja. To że będę przeżywać ich emocje razem z nimi, nie pomoże ani im, ani mi
  7.  mocne przytulenie kogoś, jeśli jest taka możliwość

I najczęściej jeśli uda mi się podjąć na czas odpowiednie kroki, udaje mi się opanować i wykonać zadanie zanim zacznę na wszystko krzyczeć i kląć na czym świat stoi.

Tak to wygląda u mnie. A jakie są Twoje sposoby na codzienny stres? A może moje problemy wydają Ci się bez sensu, może należysz do tych osób, które są w stanie opanować się zawsze i wszędzie? Jestem bardzo ciekawa ile osób mnie rozumie?

 

  • Zgadzam się z Twoim tekstem, choć sport akurat do moich „małych przyjemności” nie należy. Za to dobra kanapka może poprawić nastrój na długo, a i zrobienie jej trwa mniej niż pięć minut 😉
    …stwierdzam, że czas się uszczęśliwić, biegnę do kuchni! 😀

    • Widać każdy ma inaczej:) Ja jednak lepiej się czuję po zrobieniu 30 przysiadów niż po zjedzeniu kanapki:) Ważne żeby wiedzieć, co nam sprawia przyjemność :)

  • o chlopcu I

    Nie słyszałam o tym terminie, a w części mogłabym się odnaleźć

    • Myślę, że mało ludzi słyszało. Przeglądając angielskojęzyczne blogi mam wrażenie, że za granicą ten temat jest bardziej znany. Pozdrawiam :)

  • Myślenie etapami to mój faworyt. Nagromadzenie powinności to chyba standard dla dzisiejszych szybkich czasów i dla roli mamy. Do pewnego momentu działam, przyspieszam, ogarniam, ale po pewnym stopniu nawarstwienia ogarnia mnie bezwład. Nie wiem za co się zabrać, od czego zacząć, każdy ruch wydaje się nie mieć sensu. Mogłabym siedzieć i patrzeć w pustą ścianę. Wtedy pomaga wyznaczenie sobie malutkiego celu i zostawienie reszty w tle.

    • Dokładnie. Nie ma co się wtedy zastanawiać czy to od czego zaczynam ma sens, po prostu zaczynam coś robić. I z czasem, z doświadczeniem potrafię sobie już to teraz nawet wytłumaczyć „Nie panikuj! To tylko wygląda tak źle! Zacznij od czegokolwiek! Zaraz wszystko się ogarnie” :)