Mikołaj Kopernik na wesoło, czyli o tym jak się uczymy podążając za naszymi impulsami.

Nie odkryję Ameryki pisząc, że edukacja zdalna w obecnej formie ma niewiele wspólnego z edukacją domową. Przynajmniej nie z edukacją domową, którą my praktykujemy. Pisałam już o tym kilka razy, np. opisując nasz proces nauki czytania.

Nie żebym od razu rościła sobie prawo do rozstrzygania jak powinna wyglądać edukacja domowa. W sumie każdy ma prawo do własnych wyborów. Ja mogę jedynie pisać o tym, jak to wygląda u nas. Dziś więc kolejny wpis pokazujący, jak się uczymy.

Tak naprawdę nie mamy jednej i słusznej metody. Poza tym, że regularnie staramy się poświęcać odrobinę czasu na materiał z podstawy programowej, z którego w końcu Klusek będzie musiał zdać egzamin (pisałam o tym tutaj), to nasze ścieżki edukacyjne bywają naprawdę różne.

Dziś chciałam napisać, o jednym z procesów, który określiłabym jako kreatywne wyszukiwanie ciekawych źródeł na konkretny temat.

Jak to wygląda?

Po pierwsze – impuls.

Po pierwsze impuls. Czyli coś musi nas zainteresować. Czasem to jest coś co interesuje Kluski, czasem coś, co interesuje mnie. Nie zrozumcie mnie źle – nie chodzi mi o to, żeby wymuszać na moich dzieciach zainteresowanie własnymi zainteresowaniami. Jednak kiedy trafiam na jakieś ciekawe informacje w dziecięcej literaturze (a sporo tego czytamy z chłopakami), to szukam sposobu, żeby ten temat zgłębić i jednocześnie staram się wciągnąć w ten proces Kluski. Oczywiście trafiają się tematy, które choć interesują mnie, całkiem nie interesują moich dzieci. Co wtedy? Nic – ja się zajmuję zgłębianiem danego zagadnienia, a Kluski zajmują się swoimi sprawami. W końcu nie musimy później zdawać z tego żadnych egzaminów, nikt nas z tego odpytywać nie będzie. Mamy tę wolność, że możemy interesować się różnymi rzeczami.

Czasami jednak nasze zainteresowania się łączą i Kluski chętnie podążają moim śladem.

Ale żeby nie było tak czysto teoretycznie, pokażę na przykładzie.

Impulsem był dla nas pierwszy tom serii „Ratownicy czasu” wydawnictwa Jaguar. To historia dwójki nastolatków, które dzięki kotu z przyszłości cofają się w czasie po drodze przeżywając masę ciekawych i wciągających przygód. Na swój pierwszy przystanek wybierają XV-wieczną Bolonię, by tam poznać patrona swojej szkoły – Mikołaja Kopernika. Kopernik przedstawiony w tej książce, to taki prawdziwy człowiek, z problemami, z charakterem. Po prostu ciekawa osoba. Książka na tyle wciągnęła mnie i Kluska, że pomyślałam, że warto iść tym tropem.

Po drugie – Google

Google niezwykle pomaga w wyszukiwaniu ciekawych materiałów. Wystarczyło wpisać w przeglądarce „Kopernik dla dzieci” i po dość szybkim przeszukaniu zasobów internetu znalazłam film animowany na youtube oraz konspekt do przeprowadzenia czterech zajęć na ten temat w klasach 1-3.

Zaczęły się więc eksperymenty. Czyli sprawdziliśmy, czy te materiały nas zainteresują. Animowana „Gwiazda Kopernika” spotkała się z zainteresowaniem.

Wzięłam się więc za czytanie przebiegu zajęć z konspektu „Być jak Ignacy. Rozpalamy płomień wiedzy” i drukowanie potrzebnych materiałów.

kopernik-dla-dzieci

I kolejny sukces, więc przez cztery kolejne dni przerabialiśmy po jednej lekcji, w miarę możliwości dostosowując je do naszych potrzeb i możliwości. Kluskom najbardziej spodobała się gra w memory, gdzie trzeba było odkrywać pary. Pary nie były jednak jednakowe, dwie odkryte karty można było zabrać, tylko jeśli udało się połączyć je w jednym zdaniu na temat Mikołaja Kopernika.IMG_20200410_194915_874 IMG_20200407_203517_083

Materiały internetowe się skończyły, a zainteresowanie tematem nie, więc przeszliśmy do następnego kroku.

Po trzecie – sprawdzamy własne zasoby

Nie wiem czemu tak jest, ale zazwyczaj najpierw szukam w internecie, a dopiero później w innych materiałach, które mamy na co dzień do dyspozycji. Ponieważ z Kopernikiem nieodzownie powiązany jest Układ Słoneczny, to sięgnęliśmy po naszą Biblioteczkę Montessori.

IMG_6905A kiedy znudziło nam się układanie obrazków i podpisów, przejrzeliśmy jeszcze źródła w książce, od której wszystko się zaczęło czyli w „Ratownikach czasu”. Udało nam się znaleźć tam ciekawy wywiad radiowy, a słuchając go staraliśmy się ilustrować, to co słyszymy. Prosta zabawa i sposób na lepsze skupienie się na treści słuchanego materiału.

Po wywiadzie podjęliśmy jeszcze kilka prób znalezienia czegoś na temat Kopernika, co by nas zainteresowało, ale bez powodzenia. Być może po prostu temat dla nas się wyczerpał. Pora przejść do czegoś innego. Być może jeszcze kiedyś do niego wrócimy. Być może jeszcze kiedyś jakaś książka czy film popchną nas w tym kierunku. Ale na razie – odkładamy temat Kopernika i szukamy czegoś innego. Bez programu nauczania, bez wytycznych z góry.

Nauka pod wpływem impulsu – za i przeciw

I oczywiście, ktoś może nam zarzucić, że to skakanie po tematach, że w ten sposób nie da się zdobyć porządnej i ugruntowanej wiedzy, że dziecko które nie opanowało wcześniej jakiegoś tematu, później nie będzie pewnych aspektów rozumieć. Ale ja odpowiadam tak – po pierwsze, w dzisiejszych czasach wiedza jest tak rozległa, że nikt nie pozna wszystkiego, ba – ciężko przewidzieć, co i kiedy nam się przyda. Po drugie – dziecko, które jest zainteresowane tematem ma dużo porządniejszą i dużo bardziej ugruntowaną wiedzę niż ktoś, kto przeskakuje z jednego tematu na drugi, tylko dlatego, że trzeba odhaczyć kolejny punkt programu. I po trzecie – jeśli dziecko uczy się z ciekawości, to tak zadaje pytania i tak drąży temat, że zrozumie to, co mu jest potrzebne, nawet jeśli wcześniej nie przerobiło tematu Układu Słonecznego, czy historii średniowiecznej Bolonii. Jeśli dziecko chce się czegoś dowiedzieć, a nie boi się, że musi coś umieć, bo ktoś to później będzie sprawdzał, to naprawdę nie potrzeba wiele. Wystarczy dostęp do internetu i dorosły z otwartą głową, który od czasu do czasu pomoże lub wytłumaczy.

Jeśli szukacie innych ciekawych lektur na temat kosmosu zajrzyjcie jeszcze tutaj:cosmos-dark-galaxy-32237

A jakim tematem ostatnio interesowaliście się Wy?

Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

Jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”