Q&A: Moje dziecko nie pozwala sobie zmienić pieluchy/wytrzeć nosa/ podać leków… Co robić?

Kolejny wpis w cyklu „Q&A”, czyli Wy zadajecie pytania, a ja staram się jakoś pomóc. Przypominam i zaznaczam – nie jestem psychologiem ani coachem. Z wykształcenia i zawodu jestem nauczycielem. Dzielę się tutaj swoją własną prywatną wiedzą, która sprawdziła się w moim przypadku.

Pytanie: Moje dziecko nie pozwala sobie zmienić pieluchy/wytrzeć nosa/ podać leków… Co robić?


U nas problemem jest ciało, a konkretnie – przekraczanie granic, np. zmiana pieluchy czy wytarcie nosa to zapasy. Mały ma 11 miesięcy, wiec tłumaczenie średnio działa…. 

Wymyślanie zabaw- tez marnie. Za każdym razem gdy opiera się przy zmianie pieluchy mam poczucie, ze przekraczam jego granice. Co robić? Zębów można nie umyć, ale bez pieluchy chodzić trudno….


Moja odpowiedź:

Wydaje mi się, że dla wielu młodych rodziców to przekraczanie fizycznych granic jest problemem. Oczywiście nie dla wszystkich, ale dla tych którzy na swojej drodze spotkali idee rodzicielstwa bliskości, porozumienia bez przemocy i tym podobne teorie. Muszę przyznać, że ja sama miałam podobny problem. Myślę, że to dlatego, że ogólnie jest to po prostu dla większości z nas bardzo nowa teoria i kiedy zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, jak wiele w naszym życiu było gwałcenia tych naszych dziecinnych granic, chcemy za wszelką cenę oszczędzić tego naszym dzieciom.

Każdy ma swoje

Z czasem jednak dotarło do mnie, że sprawa wygląda tak – dziecko ma swoje granice, mama ma swoje. I jeśli mamie nie przeszkadza, że dziecko chodzi bez pieluchy (jest coś takiego jak np. naturalna higiena niemowląt – gdzie mamy już od pierwszych dni starają się czytać sygnały wysyłane przez dzieci i z sukcesem wysadzają dzieci na nocnik; ale do tego trzeba mieć cierpliwość i czas – przynajmniej na początku) i dziecku nie przeszkadza, że chodzi bez pieluchy, to mogą sobie tak chodzić. Jeśli jednak mama nie ma ochoty cały dzień po dziecku sprzątać, albo trzeba dziecku podać leki, czy wyczyścić nos, chociaż ono nie zdaje sobie sprawy z takiej potrzeby, to po prostu trzeba to zrobić i tyle.

Zrozumienie

Jedyna rzecz jaką ja w takich sytuacjach robiłam, to starałam się zrozumieć, że dziecko tego nie chce, że mu z tym źle i tyle. „Rozumiem, że nie chcesz zakładać pieluchy. Nie lubisz tak leżeć, kiedy ci ją zakładam. Postaram się to zrobić jak najszybciej.” Oczywiście nie znaczyło to raczej, że dziecko od razu przestawało płakać, ale wydaje mi się, że nie ma możliwości takiego załatwiania wszystkich spraw, żeby dziecko nigdy nie płakało/ nie przeżywało trudnych emocji. Specjalnie je na nie nie narażam, ale jak trzeba, to trzeba – mogę zrozumieć, że to jest dla dziecka przykre, że jeszcze nie potrafi znosić przykrości w imię przyszłości, której nie rozumie. Jeśli nie działa zabawa, nie działa tłumaczenie i nie działa nic innego, co przychodzi mi do głowy, a sprawę trzeba załatwić, to trzeba.

Mit szczęścia

Wydaje mi się, że często po prostu, my rodzice, dajemy się porwać mitowi szczęśliwego dzieciństwa. Wydaje nam się, że jeśli będziemy wszystko robić dobrze, to nasze dziecko będzie zawsze uśmiechnięte. A to niestety (lub na szczęście) nie jest możliwe. Warto więc zdać sobie sprawę z tego, że nasze dziecko będzie czasem smutne, złe, będzie płakać, krzyczeć a może i rzucać się na podłogę w sklepie. Naszym obowiązkiem jako rodziców nie jest zagwarantować mu bezustannie szczęśliwego dzieciństwa. Raczej pokazanie mu, że z przykrymi sytuacjami i emocjami też jest w stanie sobie poradzić (na początku pewnie z naszą pomocą). Trochę więcej pisałam na ten temat tutaj.

nieasertywne dziecko

 

Własne granice

To jest oczywiście tylko i wyłącznie moje zdanie i możesz się czuć z nim niekomfortowo. Każdy chyba musi znaleźć sobie takie swoje własne granice. Bo nie tylko dziecko ma granice, ale też i mama, a to że cięgle jako mamy będziemy robić rzeczy, które te granice przekraczają i nadwyrężają, wcale nie znaczy, że naszemu dziecku będzie lepiej. Z dużym prawdopodobieństwem, to ciągłe przekraczanie i niezauważanie własnych granic doprowadzi do tego, że mama jest przemęczona, rozdrażniona i zła, a to niedobrze i dla mamy i dla dziecka. Poza tym – pamiętajmy, że dzieci biorą z nas przykład. Jeśli my nie umiemy asertywnie określić własnych granic, od kogo one mają się tego nauczyć? (Więcej na temat granic tutaj)


Jeśli to czytasz, i chciałabyś coś jeszcze podpowiedzieć tej Mamie, bardzo proszę – pisz w komentarzu.

Jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś ze swoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką„Od czego zacząć czytanie bloga?”