Wychować naukowca?

Czytam sobie ostatnio rozważania pani Charlotte Mason, o której zapewne niedługo pojawi się wpis z serii edukacja alternatywna. Ale na razie zbieram jeszcze informacje, więc jeszcze trochę to potrwa. 
Dlatego w międzyczasie chciałam się z Wami podzielić kilkoma przemyśleniami, które nasunęły mi się podczas czytania. (Jej publikacje są dostępne online w języku angielskim.)
Zacznę od cytatu z książki „Parents and children” (rodzice i dzieci) opublikowanej w 1896 roku.


„Podsycajmy dziecięcy entuzjazm, żeby dzieci wiedziały jak wspaniale jest poświęcić życie cierpliwie badając Naturę, jak wspaniale jest odkryć jakiś jej sekret, klucz do wielu zagadek. Bohaterowie nauki powinni być ich (dzieci) bohaterami; wielkie nazwiska (…) powinny być dzieciom bliskie.” (str. 44)


Wychować naukowca

Czytając to doszłam do wniosku, że faktycznie bardzo mało wiemy na temat naukowców. W szkołach uczy się biografii pisarzy, malarzy, królów, władców, ale naukowcom poświęca się mało miejsca. Na biologii, chemii czy fizyce wspomina się czasem ich nazwiska w kontekście odkryć jakich dokonali, ale cała nauka skupiona jest zazwyczaj na samym odkryciu.
A ja tak sobie myślę, że jeśli chcemy w dzieciach zaszczepić miłość do nauki, to może dużo łatwiej byłoby to zrobić w oparciu o biografię wielkich naukowców. Jeśli bylibyśmy w stanie pokazać naukowców jako bohaterów, przedstawić ich życie dzieciom w taki sposób, żeby zobaczyły ile zabawy i radości może dać eksperymentowanie, zgłębianie nowych zagadnień, stawianie pytań i odpowiadanie na nie…

Zabieramy to co najciekawsze

Przecież wszyscy wielcy naukowcy mieli w sobie pasję. Pewnie nikt z nich nie odkrył niczego, tylko dlatego, że mu (albo jej) kazali coś zrobić w szkole.
Myślę sobie, że jeśli tą pasją udałoby się zarazić dzieci, to byłby z tego dużo większy pożytek, niż z nauczenia ich, suchych faktów i przedstawienia wniosków. Zapewne sam proces dochodzenia do tych wniosków był najciekawszy i najbardziej emocjonujący. A my te emocje z jakiegoś powodu dzieciom zabieramy.
Gdyby tak zamiast powiedzieć, że Alexander Graham Bell wynalazł telefon, pokazać dzieciom w jaki sposób udało mu się to osiągnąć, czego próbował, jak wymyślał kolejne eksperymenty, co go w ogóle skłoniło do podjęcia prób?

Czy dzieciom nie łatwiej byłoby sobie wyobrazić, że one same też mogą zostać takim naukowcem? Czy nie łatwiej byłoby w ten sposób zachęcić je do dalszej nauki? Myślę, że wtedy działanie telefonu byłyby sobie same w stanie poznać i przyswoić. Bo jeśli jesteśmy zainteresowani tematem, to nie patrzymy na to w kategorii nauki.
Może warto więc zrobić coś, żeby naukowcy stali się bohaterami naszych dzieci?
A czy Wasze dzieci znają jakichś naukowców? Kogo powinny poznać? A może znacie jakieś książki czy inne pomoce naukowe, które mogłyby pomóc naszym pociechom poznać życie i pasję wielkich naukowców?