Pozwól swoim uczniom oddychać

Chyba każdy nauczyciel słyszał, o systemach motywacyjnych, które mają pomóc dzieciom zachować spokój podczas lekcji, lepiej się skupić i ogólnie skuteczniej pracować na lekcji. Wszystko zaczyna się już w przedszkolu – tablice motywacyjne, pieczątki, naklejki… Potem w szkole mamy oczywiście oceny z zachowania, uwagi, ale też pozytywne motywowanie – wrzucamy kulki do słoików, rozdajemy „Quiet Critters” (stworki, które lubią ciszę), dzieci zbierają różnego rodzaju punkty czy bilety… Wszystko po to, żeby zmotywować je do spokoju w czasie pracy. Efekt?Czasem osiągamy zamierzony skutek, czasem nie. 

Manipulacją, karami i nagrodami dzieci można zmusić do naprawdę wielu rzeczy. Do tego żeby siedziały cicho, żeby wykonywały polecenia, nie biegały po sali… Ale do jednej rzeczy nie da się ich zmusić na pewno. Według badań ludzki mózg nie jest w stanie nauczyć się czegoś, kiedy to go nie interesuje, lub kiedy akurat zajmuje go inna potrzeba. Na przykład potrzeba ruchu, potrzeba kontaktu z przyjacielem, potrzeba wyrażenia i przepracowania jakiejś silnej emocji… Dzieci można „zamknąć” na wiele sposobów – prośbą, groźbą, karą czy nagrodą. Ale zamknięcie im buzi, wcale nie oznacza otworzenia ich umysłów. 

Dlatego ja osobiście często nie zastanawiam się, co mogę zrobić, żeby uciszyć dzieci, ale raczej – co mogę zrobić, żeby je uspokoić i umożliwić im naukę. Oczywiście nie jestem idealna, (poza tym w jednej klasie mogą być akurat dzieci, które mają danego dnia całkiem sprzeczne potrzeby, a ja jestem tylko jedna) i czasem zdarza mi się też marzyć tylko i wyłącznie o ciszy, w której będę mogła powiedzieć, co mam do powiedzenia. Ale gdzieś zawsze z tyłu głowy pozostaje mi pamięć, że to tylko tymczasowe rozwiązanie i cisza nie może być moim jedynym celem. 

Będąc jednocześnie mamą dwójki i nauczycielką, na co dzień staję twarzą w twarz z wieloma frustrującymi sytuacjami. A ponieważ należę do ludzi, którzy bardzo łatwo przejmują emocje innych (o Wysoko Wrażliwych Osobach pisałam już kiedyś) zaczęłam szukać czegoś, co mogłoby mi pomóc wyrzucać te wszystkie negatywne emocje, którymi dzieci i rodzice rzucali we mnie na co dzień. Pomogły mi wtedy krótkie „sterowane” medytacje. Siadałam sobie spokojnie na pięć minut i słuchałam, jak ktoś mówił „Wdech… Wydech… Poczuj jak podnosi się i opada twój brzuch… Wdech…. itd.” Niedługo później odkryłam książkę „Uważność i spokój żabki.” Ćwiczyliśmy z Kluskami krótkie medytacje i widziałam jak pomagają i im i mi. Wystarczyło na kilka minut skupić się na oddechu i wszystko raptem zmieniało barwy, napięcie schodziło z barków, mgła z głowy… I mogłam od razu całkiem inaczej popatrzeć na problem przede mną. 

Nie byłabym więc sobą, gdybym nie spróbowała się tym podzielić z moimi uczniami. I okazało się, że już w cztero-pięciolatkach wystarczyło poprosić rozszalałe dzieci, żeby usiadły, zamknęły oczy i zrobiły ze mną trzy głębokie oddechy, i dużo spokojniej można było podejść do kolejnego zadania. Do tej pory często stosuję tą metodę, czy to przed trudniejszymi zadaniami, czy po prostu, kiedy dzieci ogarnia nieopanowana „głupawka.” Nie robię nic więcej – proszę o trzy głębokie oddechy z zamkniętymi oczami, potem czasem jeszcze o trzy, jeśli to nie wystarcza. A potem po prostu przechodzę do kolejnego zadania. Bez obietnic nagrody, bez straszenia karą. A mimo to, dzieci słuchają co do nich mówię. Nie są cicho. Nie muszę ich „łamać”, czy udowadniać im, że to ja tu rządzę. Po prostu słuchają. 

W starszych klasach wbrew pozorom może być trochę trudniej. Małe dzieci ufają pani, starsze już nie do końca. Wiele zależy tu od stworzenia takich warunków, w których uczeń czuje się na tyle bezpiecznie, żeby zamknąć oczy. Nie zawsze udaje się to od razu. Były sytuacje, w których nie udało mi się wcale. Kiedy jednak się udaje – kiedy dzieci czy młodzież nauczą się tej praktyki i przyzwyczają do niej, można w minutę zmienić atmosferę w klasie. Naprawdę. A ja nie jestem przecież jakimś specjalistą w dziedzinie medytacji czy mindfulness. Wystarczy trochę podstaw i zaufania do uczniów i siebie i naprawdę można pomóc dzieciom w nauce, ale też załagodzić lub całkowicie zlikwidować sytuacje, które w normalnych warunkach prowadziły by prosto do konfliktu i walki o władzę. 

Dlatego bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Mamania zdecydowało się udostępnić na polskim rynku książkę o uważności i właśnie ćwiczeniach oddechowych skierowaną bezpośrednio do nauczycieli. „Szczęśliwi nauczyciele zmieniają świat. Praktyka uważności dla nauczycieli i uczniów.” Jest to z jednej strony baza prostych i trochę trudniejszych ćwiczeń oddechowych, które można wykonywać z dziećmi w klasie, a z drugiej strony źródło wiedzy na temat całkiem innej filozofii nauczania, takiej której niestety na razie prawie nie ma na studiach pedagogicznych. A wszystko przeplatane przykładami z prawdziwego życia i relacjami prawdziwych nauczycieli. Ta książka może naprawdę zrobić wiele dobrego – zarówno dla nauczycieli, jaki dla uczniów. 


Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

Jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”