Edukacja Domowa: Współpraca ze szkołą

Zapraszam na kolejny wpis cyklu opisującego nasze codzienne zmagania z edukacją domową. Jeśli interesuje Was dlaczego podjęliśmy taką decyzję – zajrzyjcie tutaj. Chcecie wiedzieć jak radzimy sobie z przygotowaniem do egzaminów? Tutaj. A o tym czy nam się zawsze chce i co robimy jak nam się nie chce przeczytacie tutaj.

Dzisiaj natomiast opowiem Wam trochę o tym, jak nam się układa współpraca ze szkołą.

Po co szkoła w edukacji domowej?

Pierwsze pytanie jakie sobie postawiliśmy, kiedy już zdecydowaliśmy się na edukację domową, było właśnie o wybór szkoły. Niezależnie bowiem od tego, że uczymy się w domu, według polskiego prawa, Klusek musi być przypisany do jakiejś szkoły. W dodatku musi to być szkoła w województwie, w którym jest zameldowany. Więc może to być szkoła najbliższa, ale wcale nie musi.

Szkoły przyjazne edukacji domowej

Wiele rodzin korzysta z możliwości zapisania dziecka do szkoły innej niż ta najbliższa aplikując do tak zwanych szkół przyjaznych edukacji domowej. Listy takich szkół bez problemu znajdziecie w internecie i warto się im przyjrzeć, bo często poza tym, że umożliwiają naukę w systemie edukacji domowej, oferują też dodatkowe możliwości swoim niestacjonarnym uczniom (mogą np. dopłacać do zajęć dodatkowych). Dodatkową zaletą takiego rozwiązania jest to, że szkoły specjalizujące się w ED (edukacja domowa) znają przepisy, wiedzą co, jak i kiedy należy zrobić, często mają też już swoje przygotowane dokumenty i tym podobne rzeczy. To może być bardzo pomocne, jeśli rodzicowi trudno jest się poruszać po tej formalnej stronie edukacji domowej.

My właśnie do jednej z takich szkół w Warszawie planowaliśmy pierwotnie zapisać Kluska. To rozwiązanie ma jednak pewne wady – do Warszawy mamy prawie 100 km. I o ile na egzaminy oczywiście musielibyśmy przyjechać, to w ciągu roku szkolnego prawdopodobnie Klusek nie miał by zbyt wielu okazji do wizyt tam i korzystania z zajęć tam organizowanych, biblioteki czy wspólnych klasowych wyjść.

Nasza szkoła

Dlatego bardzo ucieszyliśmy się, kiedy okazało się, że nasza szkoła rejonowa również jest otwarta na takie rozwiązanie. W sumie u nas wyszło to całkiem przypadkiem i po dość niezobowiązującej rozmowie z Panem Dyrektorem postanowiliśmy złożyć papiery właśnie do szkoły, która jest najbliżej nas. W zasadzie – na naszej ulicy.

Trochę się obawialiśmy, bo to jednak oznaczało dla nas konieczność głębszej znajomości przepisów. Ale myślę, że w szkole też się trochę obawiali – był to pierwszy przypadek ED w ich historii, co więcej – prawdopodobnie jest to pierwszy przypadek ucznia edukacji domowej zapisanego do szkoły w naszej miejscowości. Więc z mojej strony duży szacunek do Pana Dyrektora oraz wszystkich innych osób, które miały do czynienia z naszą edukacją. Mogli przecież powiedzieć, że nie chcą się w to bawić, nie chcą dodatkowych obowiązków, sprawdzania dodatkowych przepisów itd. A jednak zdecydowali się, co więcej mam wrażenie, że nie potraktowali tego jako uciążliwego obowiązku, a raczej jako możliwość rozwoju. Przez cały rok nie spotkaliśmy się ze strony naszej szkoły z reakcjami innymi niż zrozumienie i chęć nawiązania współpracy.

Szkoła blisko domu – plusy

Jakie są plusy tego, że zdecydowaliśmy się na szkołę blisko domu? Przede wszystkim Klusek jest częścią klasy – jeśli chce (a zazwyczaj chce) – może brać udział w szkolnych wydarzeniach, apelach, dyskotekach, wyjściach, wycieczkach, zajęciach dodatkowych itd. Ma kontakt z kolegami, z którymi chodził jeszcze do przedszkola, poznał nowych kolegów. Kilka razy był z klasą w kinie, był też na całodniowej wycieczce. Co czwartek chodził na dodatkowe zajęcia z języka francuskiego. Był na balu karnawałowym. Brał udział w dniu chłopaka, dniu kobiet, dniu dziecka. Kilka razy korzystał ze świetlicy. Za każdym razem kiedy w szkole działo się coś ciekawego, Pani Wychowawczyni informowała nas telefonicznie i Klusek mógł zdecydować, czy chce brać w tym udział, czy nie (do tej pory zawsze chciał). Szkoła jest na tyle blisko, że mógł do niej chodzić sam, co też na pewno miało wpływ i na poczucie własnej wartości i rozwój samodzielności. Jeśli zechce (na razie nie bardzo chce) – bez problemu może pójść na dzień czy dwa do szkoły i zobaczyć jak to by było. Poznał Panią Wychowawczynię. Poznał szkołę. Dzięki temu też na pewno mniej się stresował podczas egzaminów.

Przed samymi egzaminami spotkałam się z naszą Panią Wychowawczynią, przekazała mi informacje na temat tego, co musi zostać przeegzaminowane i wspólnie ustaliłyśmy w jakiej formie można to zrobić. Sam egzamin również przebiegał w bardzo miłej atmosferze, na pierwszym nawet byłam i ja (była to decyzja Kluska). Na kolejne chodził już sam. Wszystkie zaliczył w bardzo miłej atmosferze, chociaż oczywiście jak sam przyznawał, trochę stresu miał.

Mogę naprawdę szczerze powiedzieć, że trafiła nam się świetna szkoła i każdemu życzę takiej współpracy. Dlatego chociaż oczywiście zdaję sobie sprawę z plusów zapisywania dzieci do szkół nastawionych na ED, to jednak zachęcam też do szukania szkoły gdzieś blisko. Być może Wasza decyzja pomoże otworzyć drogę innym.

Co za tydzień?

Pisałam już o naszych powodach i o tym jak podchodzimy do realizacji podstawy programowej, pisałam też o motywacji. Za tydzień będzie kilka słów o najstraszniejszym potworze edukacji domowej – socjalizacji. A potem jeszcze o pracy z dwójką dzieci jednocześnie, o rezultatach jakie osiągnęliśmy i jakie jeszcze mamy nadzieję osiągnąć, oraz o tym czego i jak, poza programem uczą się moje dzieci. Serdecznie zapraszam już za tydzień. Jeśli macie jakieś konkretne pytania piszcie w komentarzach lub na maila: nasze.kluski@o2.pl. Postaram się odpowiedzieć i pomóc na ile będę mogła.

P.S. Cykl o edukacji domowej trochę mi się rozrósł i nie pozostawia na blogu zbyt dużo miejsca na inne treści. Postanowiłam więc, że w sierpniu wrócę do publikowania dwóch wpisów w tygodniu. W środy – tradycyjnie pojawi się wpis o edukacji domowej, a w piątki będę pisać o książkach, które chciałbym Wam pokazać. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko?

Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”