6 powodów, dla których dzieci powinny bawić się na dworze

“Zabawa sama w sobie ma terapeutyczny wpływ na dzieci, a dzieci na świeżym powietrzu bawią się inaczej. Są bardziej otwarte i spontaniczne, łatwiej im uporządkować daną sytuację w sposób korzystny pod względem fizycznym, społecznym i psychologicznym.”

Te słowa Frederiki Martensson (psycholog środowiskowa ze Szwedzkiego Uniwersytetu Nauk Rolniczych w Alnarp) znalazłam ostatnio w książce Szwedki mieszkającej Ameryce – Lindy Akeson McGurk – „Nie ma złej pogody na spacer. Tajemnica szwedzkiego wychowania dzieci.”

W książce tej autorka zastanawia się z czego wynikają i jakie mają skutki różnice w wychowywaniu dzieci w Szwecji i w USA. Różnic jest oczywiście wiele, ale pani Akeson największą uwagę zwraca na fakt, że w Szwecji dzieci są na dworze, niezależnie od pogody czy pory roku, a w USA dzieci siedzą w domach, samochodach i salach lekcyjnych. I to chociaż warunki pogodowe według ogólnie przyjętych standardów w Ameryce przez większą część roku są znacznie lepsze niż warunki pogodowe panujące w Szwecji.

Ale wróćmy do głównego tematu – czemu właściwie dzieci powinny jak najwięcej czasu spędzać na dworze? Czy zabawa nie jest taka sama niezależnie od tego czy odbywa się w domu czy na powietrzu?

Otóż nie.

6 powodów, dla których dzieci powinny bawić się na dworze

1) Dzieci bawiące się na dworze są zdrowsze, bo większość chorób wieku dziecięcego polega na przenoszeniu zarazków z jednego dziecka na drugie. Bawiąc się na dworze dzieci mają znacznie więcej przestrzeni, są od siebie dalej, niż gdyby siedziały cały dzień w jednej sali, a więc i zarazki mają utrudnione zadanie. Do tego dochodzi wiatr, deszcz i ogólne ruchy powietrza, dzięki którym zarazki nie siedzą cały czas w jednym miejscu i zamiast towarzyszyć dzieciom w zabawie, rozpraszają się na dużej przestrzeni.

2) Zabawa na dworze to zabawa, że się tak górnolotnie wyrażę, na łonie natury. Obcując z tą naturą dzieci w naturalny sposób uczą się ją szanować i chcą o nią dbać. Według autorki to właśnie ten mechanizm jest odpowiedzialny za to, że Szwedzi mają takiego fioła na punkcie ekologii. Wychowując się w lasach, na polach, nad strumieniami, na łąkach uczą się miłości do Matki Ziemi i chcą o nią dbać. Chcą też chronić ją przed zmianami, tak by i ich dzieci miały szansę spędzić wspaniały czas wśród przyrody. Zabawa na łonie natury równia się więc edukacji ekologicznej.

3) Ze względu na większy obszar, oraz to że na dworze więcej wolno – szczególnie w odniesieniu do dziecięcego szalonego i niczym nieskrępowanego ruchu – zabawa na dworze sprzyja większej aktywności fizycznej. A to jak wiemy przekłada się na ogólne zdrowie dzieci, zmniejsza ryzyko otyłości i związanych z nią chorób i wspomaga budowanie prawidłowej sylwetki.

4) „Na dworze dzieci są nieustannie aktywne. A aktywne dzieci uczą się lepiej i więcej.” W końcu ruch poprawia krążenie, a tlen dostarczany z powietrza szybciej i większych ilościach trafia do mózgu i poprawia jego funkcjonowanie. „Aby dzieci mogły się uczyć, muszą się skupić. A żeby mogły się skupić – muszą się ruszać.”

5) „Natura pobudza wszystkie zmysły, lecz ich nie przytłacza. Gdy dzieci bawią się na świeżym powietrzu są jednocześnie spokojne i czujne.” Autorka wiąże więc brak zabawy na świeżym powietrzu z narastającym obecnie problemem nieprawidłowej integracji sensorycznej u dzieci. Natura nie przestymulowuje dzieci migającymi ciągle światłami, ostrymi sygnałami dźwiękowymi, nieustanną zmianą obrazu. Z drugiej strony w naturze ciągle się coś dzieje – wiatr rusza liśćmi, przelatuje sroka, na ręku siada biedronka, na krzaku pająk skrada się do muchy zaplątanej w pajęczynę, tu rośnie taki kwiatek, tu bosa stopa wpada w błotu, a tu drapie ją skoszona trawa… Wszystko to sprzyja integracji sensorycznej i pewnie wielu dzieciom mogłoby oszczędzić godzin terapii.

6) Swobodna zabawa na dworze pobudza dziecięcą wyobraźnie i rozwija w dzieciach kreatywność. To podczas zabaw na dworze krzaki zamieniają się w tajną bazę chronioną supertechologią. Łąki zmieniają się w oceany obserwujące walki najgroźniejszych piratów. Patyki, liście, kamienie i piórka zmieniają się zależnie od potrzeby w cegły, kolczyki, miecze, magiczne różdżki, meble i inne skarby. Bo na dworze każda rzecz może dziecko zainspirować do ciekawej zabawy. A ponieważ najczęściej pod ręką nie ma zabawek stworzonych przez dorosłych by idealnie odpowiadać potrzebom właśnie wymyślonej zabawy, trzeba trochę poszukać, porozglądać się i pomyśleć, co najlepiej sprawdzi się w roli miecza, a na czym można podać wymyślonej królowej ciastko z piachu.

Jeśli te sześć powodów to dla Was mało, w książce „Nie ma złej pogody na spacer” znajdziecie zdecydowanie więcej argumentów, które mogą Was przekonać. A jeśli jesteście już przekonani, że warto, ale ciągle macie wątpliwości, czy w Waszej sytuacji możecie dzieciom zapewnić więcej czasu na dworze – również zajrzyjcie do tej książki. Jest tam wiele pomysłów i porad, które powinny Was zainspirować. Łapcie więc za książkę i… na dwór!

Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką„Od czego zacząć czytanie bloga?”