O pracy domowej i moim do niej stosunku pisałam już nie raz. Na przykład tu, lub tu. W skrócie – jestem przeciwna zadawaniu obowiązkowej pracy domowej. Do tej pory moje przekonanie na ten temat wynikało głównie z tego, że w moim szczerym przekonaniu dzieci po prostu najlepiej wiedzą co je interesuje i na co powinny poświęcać swój czas. Szczególnie jeśli wcześniej odsiedziały już swoje w szkole czy na innych zajęciach. Do nauki nikogo i tak zmusić się nie da, a to czy dziecko mechanicznie uzupełni, albo nawet przepisze od kolegi zadanie, wcale nie znaczy, że się czegoś nauczyło.
Praca domowa pomaga w nauce
Niedawno jednak trafiłam na kolejną już książkę Alfiego Kohna (o poprzedniej pisałam tu – „Czy w dzisiejszch czasach zbyt rozpieszczamy dzieci?”) – „Mit pracy domowej”. I wszystko co tam przeczytałam upewniło mnie tylko w przekonaniu, że to co dzieje się w szkołach, a później w domach, nie ma najmniejszego sensu. Jest to jedna z tych książek, która po prostu dowodami naukowymi potwierdza to, co czułam i obserwowałam już od dawna. Ba – nawet więcej. Z tej książki i zamieszczonych w niej badań jasno wynika, że praca domowa nie tylko zabiera czas dzieciom i wprowadza nerwową atmosferę w domu, wszędzie tam, gdzie dzieci pracy domowej nie chcą odrabiać. Okazuje się, że pomimo wielu przeprowadzonych do tej pory badań, praca domowa nie tylko jest nieprzyjemnym obowiązkiem, ale też zwyczajnie nie ma najmniejszego wpływu (w przypadku dzieci z klas młodszych) lub ma minimalny wpływ (u dzieci starszych) na postępy w nauce. A często jej skutek jest nawet odwrotny od zamierzonego – zniechęca dzieci do nauki.
Praca domowa uczy wielu życiowych umiejętności
Alfie Kohn zastanawia się zatem, czy może są jakieś inne, pozanaukowe, powody dla których zadawanie pracy domowej miałoby sens. Czy uczy ona czegoś innego, jakichś innych potrzebnych w życiu umiejętności? Organizacji czasu? Nie do końca, bo to jednak w dalszym ciągu rodzic bierze na siebie odpowiedzialność, za to, żeby dziecko tę pracę domową odrobiło. W końcu rodzice też nie mają ochoty być wzywani do nauczyciela, żeby tłumaczyć się z tego, że ich dziecko prac domowych nie odrabia i by wysłuchać, jak to rodzic jest odpowiedzialny, za naukę swojego dziecka. Poza tym, żeby uczyć się organizacji czasu, to ten czas trzeba po prostu mieć, a szczególnie u starszych dzieci, często praca domowa, szkoła i zajęcia dodatkowe zapełniają go na tyle, że na próbę organizowania czegokolwiek poza snem i obiadem nie ma zwyczajnie czasu.
To może praca domowa uczy samodyscypliny i wytrwałości? Co na to Alfie Kohn? Otóż jego zdaniem, być może praca domowa mogłaby być sposobem na nauczenie dzieci wytrwałości. Problem w tym, jak rozumiemy tą wytrwałość. Bo czy aby na pewno zależy nam na tym, żeby nasze dzieci wytrwale i z samodyscypliną robiły to, czego wymagają od nich inni, nie zastanawiając się ani nad sensem ani nad potrzebą wykonywanych zadań? Jeśli chcemy, by nasze dzieci nauczyły się wytrwale wykonywać plany i polecenia innych, nie zwracając uwagi na to, czy te plany i polecenia są słuszne i dobre dla nich samych, to tak – praca domowa może być jednym ze sposobów, żeby to osiągnąć. Tylko ilu rodziców chce takiego podejścia do życia u swoich dzieci?
Praca domowa przeszkadza w nauce?
A jednak ciągle upieramy się, że szkoła bez pracy domowej nie może istnieć. Dlaczego? Alfie Kohn przedstawia kilka powodów, dla których ciężko nam się z nią rozstać. Jednym z nich jest panujące powszechnie przekonanie, że dzieci bez konkretnego zajęcia po prostu nie wykorzystają odpowiednio swojego czasu, spędzą go na rzeczach nieważnych, przebimbają, stracą szansę na sukces w przyszłości:
„Przekonanie, że w naszej kulturze leży lenistwo, to relikt przestarzałych teorii, zgodnie z którymi organizm zawsze dąży do odpoczynku. Niewiele hipotez psychologicznych zostało obalonych na podstawie równie wielkiej liczby dowodów jak ta. Zwłaszcza dzieci w naturalny sposób dążą do zrozumienia świata oraz podejmują zadania przekraczające ich aktualny poziom kompetencji. Gdy przejawiają lenistwo, to nie ze względu na swoją naturę, ale dlatego że czegoś im brakuje: mogą się czuć zagrożone i stosować taktykę kontroli szkód. Albo przestały interesować się zadaniem, które w wyniki zewnętrznych czynników motywacyjnych zmieniło się w nużący warunek otrzymania nagrody. Albo uważają to zadanie za bezcelowe i nieciekawe. A może otoczenie – na przykład klasa szkolna – to miejsce, gdzie ceni się wyniki, a nie poszukiwania intelektualne. W takim wypadku dzieci, które się obijają, nie są leniwe, tylko rozsądne. Wybierając najłatwiejsze zadania, maksymalizują swoje szanse na sukces.
A zatem kiedy szkoła wystawia oceny i stosuje różne inne formy zachęty podkreślające znaczenie stopni, uczniowie zniechęcają się do wysiłku, który pozwoliłby im przekonać się, czego mogliby dokonać. Jak na ironię, nauczyciele często się uskarżają, że dzieci wybierają to, co najłatwiejsze… Tymczasem sami współtworzą system edukacji, który prowadzi do właśnie takiego rezultatu.”
A więc dla kogo jest ta książka?
Jeśli jesteś nauczycielem i wydaje ci się, że zadawanie prac domowych nie ma sensu i potrzebujesz badań naukowych, które poprą Twoje argumenty – ta książka jest dla Ciebie.
Jeśli jesteś nauczycielem i uważasz, że pracę domową trzeba obowiązkowo zadawać zawsze i wszędzie – również przeczytaj tą książkę. Być może nie przekona Cię do porzucenia zadawania do domu, ale mam nadzieję, że skłoni Cię do przemyślenia pewnych kwestii i pomoże zadawać prace domowe z sensem, a nie tylko dlatego, że tak po prostu trzeba.
Jeśli jesteś rodzicem i masz już dosyć tego, że spędzasz z dzieckiem kolejny wieczór ślęcząc nad bezsensowymi zadaniami, ale nie wiesz jak rozmawiać z nauczycielem, żeby wytłumaczyć mu swoje podejście do tematu – sięgnij po tę książkę.
Jeśli jesteś rodzicem, który uważa, że praca domowa jest dobrym rozwiązaniem, bo pomaga dzieciom się uczyć, albo przynajmniej daje im zajęcie, żeby się nie nudziły popołudniami – ta książka pomoże Ci zastanowić się nad tym, czy nie ma lepszych metod na naukę i spędzanie czasu wolnego.
Należysz do którejś z tych grup? Jakie jest Twoje podejście do obowiązkowych prac domowych? Jesteś na tak? Czy może raczej na nie?
Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.
Jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.
A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”