O Perfekcyjnej Pani Domu – czyli jak odzyskałam własne mieszkanie

Dawno, dawno temu, jakieś 7 lat… Zaraz po tym, jak urodził się Klusek… To jeszcze raz:

Dawno, dawno temu trafiłam na program Perfekcyjna Pani Domu. Pewnie znacie. Część z Was może też oglądała. To ten program, gdzie do domu wkracza człowiekowi kamera i pokazuje wszystkie najczarniejsze zakamarki. Następnie Perfekcyjna Pani Domu dobitnie tłumaczy, że w takimi syfie to się żyć nie da, że jeszcze nigdy nie widziała takiego bałaganu i w ogóle, to ona się boi wejść… Kolejnym etapem było przekonywanie odpowiednio zmiękczonej i poniżonej Nieperfekcyjnej Pani Domu, że te pajęczyny w kątach, piach na dywanie, niepoukładane pranie i tym podobne rzeczy odpowiadają za całe nieszczęście, które ją w życiu spotkało i że natychmiast, ale to natychmiast trzeba coś z tym zrobić.

I ja z każdym kolejnym odcinkiem, jako nie oszukujmy się – jeszcze młoda i niedoświadczona pani domu – podświadomie przejmowałam to przekonanie. Przekonanie, że w domu musi panować porządek. Że każdy najmniejszy kąt trzeba szorować, że pajęczyna pod sufitem to powód do wstydu, że naczynia w zlewie to tak naprawdę wołanie o pomoc, a niemyte podłogi doprowadzą mnie w końcu do życiowej porażki. Postanowiłam się nie dać, udowodnić wszystkim, chociaż chyba jak to zwykle bywa  w takich sytuacjach – głównie sobie, że moje mieszkanie też może lśnić czystością. (Przypominam miałam już wtedy w domu kilkumiesięczne dziecko). Zrobiłam szczegółowy plan – łącznie z szorowaniem płytek w łazience i pełnym myciem lodówki raz w tygodniu. Regularne mycie podłóg, frontów, zlewów, szorowanie kibla, piekarnika i co mi tam jeszcze wpadło w ręce. W moim domu zapanowała mania sprzątania… Co oczywiście nie znaczy, że było czysto. Mój napięty plan wymagał ode mnie sporo wysiłku i czasu. Jedną rzecz sprzątałam – a już widziałam kolejne pięć, które wymagają jeszcze mojej uwagi. Dodatkowo Klusek coraz śmielej sobie poczynał w naszym małym mieszkanku roznosząc po domu, co tylko wpadło mu w ręce. A ja zamiast siąść i pomyśleć chwile nad sensem mojego działania, uparłam się, że nie odniosę porażki. Będę się starać jeszcze bardziej. I w końcu uda mi się odnieść sukces – moje mieszkanie zabłyśnie porządkiem i perfekcją.

Oczywiście nigdy do tego nie doszło. Szczególnie, że w międzyczasie do Kluska dołączył Misiek, a ja wróciłam do pracy. Czasu na sprzątanie było coraz mniej, bałaganu coraz więcej. Poza Perfekcyjną Panią Domu cały internet pokazywał mi zdjęcia idealnych mieszkań, pięknie zastawionych stołów, błyszczących łazienek, perfekcyjnych pokoików dziecięcych i salonów udekorowanych kwiatami. Czy tylko ja nie potrafię sprawić by mój dom wyglądał jak ze zdjęcia magazynu wnętrzarskiego? Miałam do siebie coraz więcej pretensji. Coraz więcej nerwów kosztowało mnie przebywanie we własnym domu. Gdzie się nie obejrzałam, coś wymagało natychmiastowego sprzątnięcia, a ja nie miałam już siły na nic i chciałam tylko usiąść. Oczywiście nie raz dostało się mojemu mężowi, nie raz dostało się Kluskom. No bo przecież ja tylko cały czas sprzątam, a oni chodzą i rozwalają. Przecież nie jestem ich służącą. Oni też powinni sprzątać i to zgodnie z moim planem i harmonogramem. Próby „zmotywowania” ich do tego kończyły się kolejnymi kłótniami… Mieszkanie wcale nie wyglądało lepiej, a ja czułam się gorzej.

Aż w końcu pewnego pięknego dnia, po kolejnej walce o to, żeby moje dzieci sprostały standardom Perfekcyjnej Pani Domu, po kolejnym i dobitnym odczuciu poniesionej porażki na froncie domowym, siadłam sobie cichutko w kącie gotowa się załamać. I wtedy mnie olśniło. Standardy Perfekcyjnej Pani Domu są nierealne (przynajmniej w moich warunkach). To nie jest kwestia braku organizacji. Nie ma takiego planu, który sprawi, że mój dom będzie wyglądał tak jak te z telewizji czy internetu. To nie jest kwestia tego, że ja nie umiem tego ogarnąć (Jako młoda gospodyni długo miałam takie poczucie, że po prostu nie mam jakichś umiejętności i że jak tylko je zdobędę, wszystko zabłyśnie – ale to nie była prawda. Są rzeczy, których się po prostu nie da zorganizować, albo których organizacja kosztuje zbyt dużo.) Mój dom powinien być miejscem, w którym czuję się dobrze, a nie w którym ciągle muszę coś poprawiać. W moim domu mieszkają cztery osoby i każda z nich ma prawo czuć się w nim dobrze, nie tylko ja. W normalnym domu zawsze jest jakieś miejsce, w którym jest bałagan. Nawet jeśli tylko przez chwilę.  To że przez tydzień nie zdążyłam rozłożyć prania, to nie porażka. Ciągłe oglądanie się za tym, co jeszcze wymaga posprzątania, zabiera mój czas i energię –  na zabawę z dziećmi, na rozmowę z mężem, na naukę nowych i ciekawych rzeczy, na rozwijanie się. To sprzątanie nigdy się nie skończy – w mieszkaniu brudzi się nawet jeśli nikt w nim nie mieszka, a co dopiero kiedy latają po nim dwa małe Kluski i jeden facet z brodą. Jeśli będę odkładać ciekawe rzeczy na później, na „jak tylko posprzątam”, to będę sprzątać następne 18 lat zanim zrobię coś ciekawego, coś dla siebie, coś dla innych.

Pomyślałam sobie więc „Dobra – blogi, FB, IG pełne są zdjęć pięknych i posprzątanych fragmentów mieszkań. To niemożliwe, żeby ktoś miał taki dom non stop i w każdym miejscu. A skoro wszyscy pokazują tylko te posprzątane części, to ja zacznę fotografować te nieposprzątane. Nie będę się nimi przejmować, nie będę myśleć, że to jest kolejna rzecz jaką mam do ogarnięcia. Będę się nimi cieszyć. Będę się im przyglądać. Będę ich oczekiwać, bo dadzą mi kolejną szansę na zrobienie fajnego zdjęcia.” I tak właśnie powstała ta seria, którą tu chcę się z Wami podzielić. Oczywiście jest to tylko fragment, a projekt powoli się rozrasta.

I co? Czy moje mieszkanie obrosło brudem? Nie. Czy sąsiedzi boją się wejść? Nie. Czy nam się żyje tu gorzej? Też nie. Mi się żyje spokojniej. Bałagan nas nie przysypał.

Nie przestałam też sprzątać całkowicie. Po prostu nie przejmuję się już tak bardzo, jeśli nie mogę czegoś zrobić od razu. Nie mam wyrzutów sumienia. Powoli, powoli, odzyskuję swoje mieszkanie spod rządów Perfekcyjnej Pani Domu i perfekcyjnych zdjęć z Instagrama.

2018-03-16-12.29 2018-03-16-13.38 2018-03-24-20.38 2018-03-24-20.39 2018-03-25-11.07 2018-03-25-15.16 2018-03-25-17.40 2018-03-25-20.40 2018-03-26-10.35 2018-03-26-20.31 2018-03-26-21.32 2018-03-27-22.41 2018-03-28-09.01 2018-03-31-18.23 2018-04-04-11.29 2018-04-08-00.15 2018-04-08-00.17 2018-04-12-07.40 2018-04-18-11.39 2018-04-25-14.2 2018-04-25-14.25 2018-04-25-22.01 2018-06-15-23.07 2018-06-25-15.24 2018-07-02-13.59 2018-07-18-20.00 2018-07-20-17.06 2018-09-04-22.09

A może Wam udało się spełnić standardy idealnie czystego mieszkania? Dajcie znać w komentarzu.

Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

Jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”