Są takie historie, które nie znikają wraz z zamknięciem książki. Takie, które się pamięta. Takie, które ożywiają dziecięcą wyobraźnie. Takie, które zapraszają do zabawy. Książka „Idziemy na niedźwiedzia” jest zdecydowanie jedną z nich.
Kluski polują na niedźwiedzia
Kupiłam ją kiedyś przez przypadek w sklepie z tanią odzieżą, jeszcze w wersji angielskojęzycznej. Klusek zakochał się od razu. Zarówno w prostych, delikatnych ilustracjach jak i w rytmicznym tekście bogato przeplatanym wyrazami dźwiękonaśladowczymi. Czytaliśmy ją tyle razy, że dość szybko nauczyłam się jej na pamięć. I wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa. Historia poszła z nami w świat i można było ją wykorzystywać w przeróżnych sytuacjach (o tym jak konkretnie, będzie za chwilę). W końcu zainteresowanie trochę osłabło (bo ile razy można powtarzać ten sam tekst), ale niedawno Misiek się nią zainteresował. Historia wróciła więc do naszego życia i okazało się, że Klusek wcale o niej nie zapomniał, a w dodatku, teraz jak jest straszy – otworzyły się przed nami nowe możliwości zabawy. Tak więc rodzinka polująca na niedźwiedzia towarzyszyła nam przez cały wyjazd na wakacje. A jak konkretnie wykorzystać tę historię do zabawy? Oto kilka pomysłów:
1. Zabawy paluszkowe – ponieważ jest to historia, która opowiada o podróży bardzo łatwo ją zamienić na zabawy paluszkowe. „Idziemy polować na misia”* i paluszkami idziemy po dziecku
„O nie – trawa!” I na brzuszku rysujemy trawę
„Nie możemy przejść nad nią” – umieszczamy rękę nad dzieckiem
„Nie możemy przejść pod nią” – umieszczamy rękę pod dzieckiem
„O nie! Musimy przejść przez nią” – i znów paluszkami idziemy po dziecku
„Szu, szu, szu” – i nasze palce zmieniają się w trawę falującą na wietrze
A potem kolejna przeszkoda i kolejna.
Już niemowlaki lubią takie zabawy. Pomagają one rozwijać zmysł dotyku, wzroku i słuchu, jednocześnie dają poczucie bliskości.
2. Przełamywanie strachu – kiedy Klusek miał około dwóch lat poczuł nagle ogromy strach przed wchodzeniem na powierzchnie inne niż chodnik. Bał się iść po piachu, po trawie, po śniegu, po wodzie… Wtedy wystarczyło zazwyczaj wrócić do historii „Idziemy polować na misia! Złapiemy dużego! Co za piękny dzień, nie boimy się! O nie…” I w trzy kropki wstawialiśmy powierzchnię, na którą trzeba było wejść. A kiedy okazywało się że „nie możemy przejść nad nią i nie możemy przejść pod nią” Klusek zazwyczaj decydował, że „musimy przejść przez nią!” I szedł. W wielu sytuacjach taka forma zabawy nam pomogła.
3. Tworzenie wyrazów dźwiękonaśladowczych – nawet dzieci, które jeszcze niewiele mówią, najczęściej są w stanie powtórzyć wyrazy dźwiękonaśladowcze, takie jak „szu, szu” czy „tup, tup”. Mogą więc włączać się w opowiadanie historii. Starszym można zaproponować zabawę w wymyślanie własnych onomatopei i zmieniać przeszkody na drodze polowania. Np. zamiast trawy, na drodze pojawia się piasek – zadaniem dziecka jest wymyślić jaki dźwięk wydaje piasek, po którym się przechodzi. Albo autostrada, tory kolejowe, plac budowy, morze…
4. Tworzenie własnych historii – szczególnie przydatne, kiedy po całym dniu na plaży dzieci nie mają już siły iść, a do namiotu trzeba jakoś wrócić (więcej o naszej wyprawie nad morze tutaj), albo kiedy droga do domu ze sklepu dłuży się niemiłosiernie. Wtedy zaczynamy – „Idziemy polować na misia, złapiemy dużego (…) O nie, …” I w trzy kropki wstawiamy pierwszą rzecz jaką widzimy przed sobą. Kiedy okazuje się, że musimy przez nią przejść, zwykły spacer zmienia się w przygodę.
Możemy też oczywiście polować na coś innego. Np. na dzika, na tatusia, który poszedł przodem, na namiot… Im weselej tym lepiej. Młodsze maluchy będą podążać za naszym tekstem, ale starsze, takie jak Klusek same z łatwością stworzą swoją przygodę. Świetny sposób na rozwijanie języka – tworzenie historii, dobieranie odpowiednich przymiotników do napotkanych po drodze przeszkód (bo w historii, każda przeszkoda opisana jest dwoma przymiotnikami – „O nie, trawa! Wysoka, gęsta trawa”). Tworzenie odpowiednich wyrazów dźwiękonaśladowczych. Pilnowanie spójności opowieści. To bardzo pomaga w nauce posługiwania się językiem, a później np. w szkole w pisaniu opowiadań.
5. Zabawy sensoryczne – my nie próbowaliśmy, ale w internecie jest bardzo dużo pomysłów na to, jak wykorzystać tę historię do zabaw sensorycznych. Oto kilka pomysłów:
Odrywanie historyjki z odpowiednimi atrybutami
Polowanie na dźwięki – „Idziemy polować na dźwięki, znajdziemy głośne, co za piękny dzień, co możemy usłyszeć?”
* Ponieważ my czytaliśmy książkę po angielsku, musiałam tłumaczyć na bieżąco, więc moja wersja tłumaczenia różni się trochę od tej zamieszczonej w książce.
Wpis w ramach projektu „Przygody z książką”. Więcej wpisów na temat literatury dla dzieci znajdziesz klikając w baner
Mam nadzieję, że udało mi się zainspirować Cię do zabawy.
A jakie książki inspirują Ciebie i Twoje dziecko? Bardzo chętnie do nich zajrzymy.
Jeśli możesz, udostępnij ten wpis swoim znajomym. Z góry dziękuję.