3 błędy dzisiejszych rodziców

Jak wszędzie, tak i w wychowaniu – mody się zmieniają. Jeszcze niedawno standardowym zaleceniem było karmienie niemowlaków o ściśle określonych porach i zostawianie ich do wypłakania, powszechnie wierzono też, że dziecka nie da się dobrze wychować bez użycia paska.

Teraz z perspektywy czasu wiemy już jak bezsensowne to były założenia. Nauczyliśmy się na błędach naszych dziadków i naszych rodziców. Ale wychowanie dziecka to w dalszym ciągu eksperyment. Co prawda wiemy coraz więcej o dzieciach i ludziach w ogóle. Nie popełniamy już takich błędów, na jakie my byliśmy narażani, szukamy lepszych sposobów, innych dróg… Ale to nie znaczy, że nie popełniamy błędów.

Jeśli miałabym wybrać 3 błędy dzisiejszych rodziców, które mi samej wydają się najbardziej oczywiste, to postawiłabym na

1) Brak nudy – staramy się, żeby nasze dzieci miały masę ciekawych zajęć, żeby ciągle się czegoś nowego uczyły, dowiadywały, żeby z tej strasznej nudy nie przychodziły im do głowy głupie pomysły. A tymczasem nuda jest nam bardzo potrzebna. W dzisiejszym przeładowanym bodźcami świecie, każdemu potrzebny jest czas tylko dla siebie. To czas, w którym nasz mózg i mózg naszych dzieci ma szansę przetworzyć to, co odebrał w ciągu całego dnia czy tygodnia. To czas na pokładanie sobie wszystkiego. To czas na poznanie siebie samego, własnych potrzeb i zainteresowań. Jest to też sposób budowania w dziecku pomysłowości i kreatywności. Nie musimy mu bowiem cały czas zapewniać zajęcia, pozwólmy, żeby czasem samo go sobie poszukało. Więcej na temat nudy znajdziecie w artykule, który napisałam na blogu „Kreatywnym okiem” – Nasza nuda zła! Zapraszam.

2) Chwalenie – wielu z nas ma żal do swoich rodziców, dziadków czy nauczycieli o to, że widzieli tylko złe zachowanie, niedociągnięcia, błędy. O to, że nie doceniali wysiłków, starań, pracy, nie zauważali wszystkiego tego, co było dobre. Chcemy tego oszczędzić naszym dzieciom. Wierzymy, że chwaląc dzieci za wszystko, budujemy w nich poczucie własnej wartości i dajemy lepszy start w życiu. Ale ta droga tak naprawdę też do niczego nie prowadzi. Jest wiele badań, które pokazują, że dzieci nadmiernie chwalone wcale nie stają się pewniejsze siebie. Być może dlatego, że chwalenie jest miłe. I ktoś, kto jest przyzwyczajony do tego miłego uczucia, nie chce go stracić. A co za tym idzie – nie będzie wybierał zadań zbyt ambitnych i zbyt trudnych, żeby przypadkiem nie okazało się, że sobie nie poradzi. A nie podejmując ryzyka, traci wiele okazji do nauki i rozwoju. W dodatku w pewnym sensie traci pewność siebie, bo nie sprawdza swoich prawdziwych możliwości, bojąc się porażki. W ten sposób nigdy tak naprawdę nie wie, na co go stać i co może osiągnąć.

Są inne sposoby budowania w dziecku pewności siebie, ot chociażby bycie z nim, szczere zainteresowanie tym, co go interesuje, poświęcanie mu uwagi, niezależnie od tego, czy postąpi źle czy dobrze. Może więc warto się czasem zastanowić zanim wykrzykniemy „Och jaka śliczna kreseczka!” czy „Ojej, jaki ty jesteś zdolny”.

Więcej na ten temat znajdziecie tutaj

– The Secret to Raising Smart Kids

O pochwałach

Jak to działa. Pochwały. 

3. Brak zaufania do umiejętności dziecka – jak było kiedyś – wiadomo. Dzieci latały samopas z kluczem na szyi, bo dorośli w pracy, albo zajęci. Bawiły się gdzie chciały. Nikt nie myślał o możliwych konsekwencjach takiego stanu rzeczy. Nikt nie myślał o potrzebie ciągłego nadzoru, o konieczności zabezpieczania wszystkich kantów itd.

Dzisiejsi rodzice mają za to tendencje do ciągłego zastanawiania się, jak zabezpieczyć dziecko. Nie wiem skąd to wynika, być może stąd, że teraz nastawieni jesteśmy na całkowitą kontrolę i planowanie naszego życia, musimy więc zawczasu oszacować wszelkie niebezpieczeństwa i zastosować środki zapobiegawcze, żeby przypadkiem nic nam naszego planu nie zniszczyło. Być może też z tego, że media karmią nas tymi wszystkimi wypadkami, nieszczęściami i katastrofami. Albo z tego, że producenci widzą w nas, rodzicach, dużą siłę nabywczą i wmawiają nam, że jeśli jesteśmy dobrymi rodzicami i chcemy dobrze dla naszego dziecka, to przecież musimy mu zakupić najbezpieczniejsze rzeczy, zabezpieczyć go na każdy możliwy wypadek i oni tu przychodzą nam z pomocą, żebyśmy nie musieli się sami martwić. Chociaż oczywiście zanim nie zasugerowali nam, że powinniśmy się martwić, wcale nie widzieliśmy zagrożenia. Och jak dobrze, że ich mamy.

A być może jest to wynik jeszcze czegoś całkiem innego. W każdym razie – nie pozwalamy naszym dzieciom na podejmowanie ryzyka. Jesteśmy zawsze krok przed nimi, tak na wszelki wypadek, żeby im pomóc. Bo przecież są małe, same sobie nie poradzą. Same nie zauważą zagrożenia.

Tylko zapominamy, że jeśli my je odpowiednio wcześniej zabezpieczymy, to też nie zauważą tego zagrożenia. Co więcej, będą żyły w przekonaniu, że tego zagrożenia w ogóle nie ma. A nie oszukujmy się – nie da się pilnować dziecka 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu aż do osiemnastki. A świat jest pełen zagrożeń. Chociaż często są to zagrożenia, które są dużo większe w naszych głowach, niż w rzeczywistości. Bo czy większość upadków nie kończy się najwyżej płaczem i siniakiem?

Jeśli będziemy dziecku zabraniać wszystkiego, ciągle go asekurować, to nie dość, że trudniej będzie mu nauczyć się realnego szacowania niebezpieczeństwa, to jeszcze ewidentnie wysyłamy mu sygnał – ty nie umiesz, ty sobie nie poradzisz. A nie wierząc w możliwości dziecka podkopujemy jego poczucie własnej wartości. I zasypywanie go pochwałami za „śliczny obrazek” niewiele tu pomoże.

W każdym razie, pozbawiając dzieci możliwości uczenia się na własnych błędach, dając dziecku poczcie złudnego bezpieczeństwa, działamy na jego szkodę. Oczywiście trzeba brać poprawki na możliwości dziecka, nie zostawiajmy rocznego dziecka samego na placu zabaw z nożem. Ale czasem warto jest być krok za dzieckiem, a nie ciągle przed nim.

O tym dlaczego dzieci powinny podejmować ryzyko pisałam już tutaj. A o tym, jakie mogą być tego konsekwencje tutaj.

 

Na końcu chciałam zaznaczyć, że jest to moja subiektywna lista i nie musisz się ze mną zgadzać. A Twoim zdaniem – co jest największym błędem współczesnych rodziców? Chętnie poznam inne opinie.

Pamiętaj że ten wpis możesz zawsze udostępnić swoim znajomym, wystarczy kliknąć odpowiednią ikonkę pod formularzem zapisu na newslettera. Jeśli uważasz, że komuś z Twoich znajomych ten tekst może się przydać – bardzo proszę – udostępnij.

  • No tak.Jestem typem matki, która chce uchronić swoje dzieci przed wszystkim. Błąd numer 3 na tapecie. Pracuję nad sobą i pracuję.

  • glowlifestyleblog

    U mnie też nr 3 trochę kuleje, nie ma tragedii ale jednak i zaskoczyło mnie trochę to co przeczytałam na temat chwalenia, ale dobrze wiedzieć takie rzeczy :)

    • Warto czasem zastanowić się nad rzeczami, które wydają nam się naturalne i oczywiste:)

  • Co do chwalenia i „ślicznych obrazków” – czytałam (już nie pamiętam gdzie) jakieś wyniki badań nt. tego, jak chwalenie dzieci wpływa na ich samoocenę i ambicje. Otóż dzieci chwalone za swoje naturalne zdolności miały wyższą samoocenę i niższe ambicje, częściej też spoczywały na laurach i nie przykładały się do nauki, niż dzieci chwalone za wysiłek, jaki włożyły w dane zadanie.
    Młody wyrósł z „a czemu?” i „po co?” na rzecz „skąd wiesz?”, co wykorzystuję, żeby mu powiedzieć, że się dużo uczyłam 😉

    • U nas też jest to „a skąd wiesz?” I muszę przyznać, że czasami mnie to męczy, szczególnie, że większość rzeczy po prostu wiem i nie wiem skąd. ALe ten argument z uczeniem może przejdzie, dzięki:)