Mój partner ma inne zdanie na temat wychowywania dzieci…

„W ciągu ostatnich piętnastu lat dorośli nie tylko odkryli na nowo wychowanie dzieci, ale także partnerstwo. Dla wielu bywa to trudne (…). Mam głębokie przekonanie, że nie wszystkim rodzicom przysługuje prawo do bycia tylko we dwoje, a najlepszą rzeczą jaką matka i ojciec mogą zrobić dla swoich dzieci, jest zadbanie o swój związek.”

To cytat z okładki książki Jespera Juula – „Być razem. Książka dla par.” Patrząc na tytuł można by się spodziewać, że jest to poradnik, który pokaże w kilku prostych krokach, jak być parą i skupi się na romantycznej sferze związków, którą wszyscy chyba znamy z książek i kina. Przynajmniej ja miałam takie skojarzenia. Rzeczywistość jednak okazała się inna. Tak naprawdę jest to książka o tym jak pozostać parą, będąc rodzicami. I nie skupia się wcale na kwiatach, biżuterii, kolacjach przy świecach i upojnych wieczorach tylko we dwoje. Bo chociaż według autora ta romantyczna strefa sam na sam jest ważna, to jednak dużo ważniejszy jest szacunek do tej drugiej osoby w związku. Szacunek i próba dostrzeżenia tej drugiej osoby, taką jaka ona jest. A nie taką, jaką sobie wyobrażamy.

Mój partner ma inne zdanie na temat wychowywania dzieci…

W rozmowach, które Juul przytacza w tej książce (bo książka jest właśnie takim zapisem rozmów 7 par z ich terapeutą) chyba najczęściej pojawia się problem właśnie tego, że albo każda ze stron ma swoją własną wizję wychowania dzieci i próbuje do tej wizji zmusić też drugiego rodzica. Ewentualnie tylko jedna ze stron czuje się kompetentna do wychowywania dzieci i próbuje jednocześnie wychowywać i dzieci i współmałżonka. Konflikt w takich sytuacjach jest najczęściej nieunikniony, bo niezależnie od tego czy mam własną wizję wychowania dzieci, czy nie, żaden dorosły nie lubi być non stop krytykowany i traktowany jak dziecko (w sumie – to dzieci też nie za bardzo za tym przepadają). I chociaż Juul nie raz już pisał o tym, że wspólny front między rodzicami nie zawsze jest słusznym rozwiązaniem i dzieci mogą mieć korzyść z tego, że mama i tata nie we wszystkim się zgadzają, to jednak radzi:

Juul radzi

„Zaakceptujcie, że wasz partner/partnerka jest innym człowiekiem niż wy i inaczej się zachowuje. Nie ma w tym nic złego, że ludzie różnią się od siebie. A więc nie pytaj: „Czy dobrze wychowuję moje dzieci, a on źle. A może na odwrót: ja wychowuję źle, a on dobrze?”. Żadne z was nie wychowuje dobrze ani źle. Każde zachowuje się inaczej, ponieważ każde ma swoje doświadczenia z własnej rodziny, swój temperament i swoją osobowość. Pary, które potrafią zachować miłość w małżeństwie, patrzą z empatią nie tylko na swoje dzieci, ale także na siebie. Twój partner nie potrzebuje matki, tylko partnerki. (…) Dzieci uczą się od rodziców, którzy okazują sobie szacunek i empatię, że ludzie są różni i że to jest całkowicie w porządku. Każdy z nas jest inny, ale wszyscy mamy jednakową godność”.

Jedno małe ale

I to jest właśnie odpowiedź Juula na pytanie, co robić, kiedy nasz partner czy partnerka ma całkiem inny stosunek do wychowywania dzieci. Oczywiście – chociaż to raczej już moja interpretacja – mowa tu o sytuacjach mieszczących się w granicach prawa. Kiedy ktoś bije dziecko, czy znęca się nad nim w jakiś inny sposób, to ja osobiście na takie zachowanie bym się nie zgodziła i zrobiła wszystko co w mojej mocy, żeby sytuację zmienić. Jednak to są skrajności. Najczęściej jednak do konfliktów między rodzicami dochodzi w sytuacjach, kiedy każde z nich stara się zrobić to co najlepsze dla dziecka i jego wychowania. Tylko po prostu ich wizje „tego co najlepsze” się nie zgrywają. W takich sytuacjach zdaniem autora książki najlepsze co możemy zrobić, to właśnie uznać dobrą wolę i kompetencje drugiego rodzica.

A jak to jest u Was? W jakich kwestiach wychowawczych najczęściej nie zgadzacie się z drugą „połówką”? A może jednak możliwe jest zgadzanie się we wszystkich sprawach związanych z wychowywaniem dzieci? Komuś udało się to osiągnąć?

 

Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

Jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”