3 gry, które uczą matematyki (pomimo tego, że w nazwie wcale nie mają „gra edukacyjna”)

Zaletą edukacji domowej jest to, że naukę można organizować w przeróżny sposób. Co więcej – często okazuje się, że coś, co wcale nie miało być nauką, a jedynie rozrywką – dostarcza najwięcej walorów edukacyjnych. Dla przykładu dzisiaj chciałam Wam pokazać trzy gry, w które gramy z przyjemnością, a które okazały się niebywale przydatne w naszej domowej nauce matematyki:

1) Wojna

Jest ktoś, kto nie zna tej gry? Bardzo wątpię, jednak na wszelki wypadek przypomnę – na trzy cztery gracze wykładają kartę i wygrywa ten, którego karta ma najwyższą wartość. Gdzie tu matematyka zapytacie? A czym to się różni od zadań matematycznych w książkach przedszkolnych, a nawet wczesnoszkolnych typu „Wstaw znak <, > lub =” ? Tak naprawdę niczym – grając w wojnę dzieci bardzo szybko uczą się, które karty mają wyższą, niższą i taką samą wartość.

Zaletą tej gry jest też fakt, że można w nią grać z naprawdę małymi dziećmi, a karty nie zajmują wiele miejsca i można je mieć zawsze w torebce, więc to świetny sposób na zabicie czasu np. w kolejce do lekarza. A to nasza ulubiona talia:

IMG_6892

2) Szkoła latania

szkola-latania

To nowa gra od Wydawnictwa Egmont. Dla dzieci trochę starszych, bo tu już trzeba umieć dodawać w pamięci, a nawet czasem trochę pomnożyć. Na czym polega? W skrócie – na wyłożeniu kart o wyższej wartości niż karty wyłożone przez naszego poprzednika. Nie jest to jednak takie proste, bo można wyłożyć albo jedną kartę, albo kilka kart, ale o tej samej wartości (np. 3 karty o wartości 4 dadzą nam wartość 12). Osoba, która nie może położyć wyższej karty, musi zabrać wszystkie karty ze stosu. Wygrywa ten, kto w stosie zabranych kart, będzie miał najmniej punktów. A co za tym idzie na końcu należy policzyć wartości wszystkich swoich kart. Kart jest w sumie 55, więc jest sporo liczenia. Co ciekawe okazuje się przy tym dodawaniu, że można to robić na różne sposoby. Początkowo Kluski próbowały po prostu dodawać kolejne karty jak leci. Jednak szybko się pogubili, więc podzielili karty wartościami: jedynki z jedynkami, dwójki z dwójkami itd. Postem następowało mnożenie (np. 7 kart o wartości 3 =21), wynik każdej kupki oddzielnie zapisywany był na papierze, a następnie wszystkie wyniki podliczaliśmy pisemnie. Przy kolejnej rozgrywce, Klusek jednak stwierdził, że chyba łatwiej będzie jeśli będzie liczył dziesiątkami i tak łączył swoje karty, żeby w sumie dawały 10, a potem sprawdzał, ile tych dziesiątek mu zostało.

Jak widać – gra wymaga skomplikowanych procesów matematycznych (przynajmniej jak na sześcio- i ośmiolatka). Często dużo trudniejszych niż zadania z podręcznika, a mimo to Kluski nie uważały, że to lekcja matematyki.

Dodam jeszcze, że po opanowaniu wersji podstawowej, można grę urozmaicić kafelkami przedmiotów, które dają nam dodatkowe opcje, które często wymagają dodatkowych obliczeń, np. miecz dodaje 3 do sumy zagranych kart, tarcza – na końcu rundy dzieli liczbę karnych punktów na pół, maczuga sprawia, że para takich samych kart jest warta tyle, co trzy karty itd.

Tak więc świetna zabawa i całkiem porządna lekcja matematyki na małych liczbach (od 1 do 14)

3) Monopol

Tej gry nikomu nie trzeba przedstawiać. Ale zastanawialiście się, jak bardzo skomplikowana matematycznie jest ta gra? Już przy rzucie kostką musimy dodawać, bo kostki są dwie. A potem jest jeszcze trudniej. Trzeba płacić już nie w dziesiątkach, a w stekach i tysiącach – trzeba też wiedzieć ile wydać, albo ile reszty samemu powinno się dostać. Dalej trzeba mnożyć – bo to ile dostaniesz za niektóre pola zależy od tego ile kart z danej kategorii posiadasz (Koleje), trzeba też mnożyć (i to już nie liczny w przedziale 1-10), żeby dowiedzieć się ile musisz zapłacić za hotel (bo hotel to cena czterech domków + coś jeszcze). Z każdą kolejną rundą stawki rosną i trzeba liczyć coraz większe liczby, a na koniec trzeba jeszcze podliczyć jakiego majątku się dorobiłeś… A wszystko to, jak już wspominałam, na liczbach nawet czterocyfrowych. I mimo tej całej matematyki, Klusek bardzo lubi grać w tę grę.

Co prawda nie mamy oryginalnego monopolu, a jedynie wersję Harry Potterową wydrukowaną z internetu, ale zabawa i tak jest fajna.

IMG_20200404_161716_107

A Wy jak uczycie się matematyki?

Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś ze swoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką „Od czego zacząć czytanie bloga?”