Pytania – najlepszy sposób na naukę

(…)powinniśmy działać tak, żeby umysł dziecka był otwarty na sytuacje, w których może zadawać pytania i angażować się w rozmowę z rodzicem na temat śluzy wodnej na rzece, kosiarki czy zaoranego pola. Dopiero takie rozmowy pozwalają się dziecku naprawdę rozwijać, a nie tworzą z niego człowieczka o fałszywej skromności, który potrafi, o tym wszystkim mówić.”

Są to słowa Charlotte Mason, brytyjskiej nauczycielki, która próbowała zrewolucjonizować nauczanie na przełomie XIX i XX wieku. Do tej pory jej poglądy i teorie mają swoich zwolenników, choć głównie wśród osób zainteresowanych edukacją domową. Dlaczego przytaczam tu ten cytat? Otóż moim zdaniem od 1896 roku, kiedy to opublikowana była książka „Rodzice i dzieci” (Parents and children) niewiele się zmieniło w tym temacie.

Szkoła sprawdza wiedzę

W szkole nie ma czasu na rozwijanie w dzieciach ciekawości świata. Nie ma miejsca na zastanawianie się, zadawanie pytań i wspólne szukanie odpowiedzi. Nie ma miejsca i czasu na rozmowę.

W szkole jest program, z którym nauczyciel musi się wyrobić, z którego musi odpytać i wystawić stopnie. Więc najczęściej wygląda to tak, że nauczyciel przekazuje uczniom swoją wiedzę, a następnie sprawdza czy ją przyswoili. Jeśli nie przyswoili tego, czego wymaga program dostają złą ocenę, jeśli przyswoili – dobrą. Równanie jest proste.

Idealne warunki do nauki?

Tylko z ludzkim mózgiem już nie jest tak prosto. Bo mózg uczy się rzeczy, które uważa za ciekawe lub w jakiś sposób przydatne. A co uzna za ciekawe i przydatne? Tego w zasadzie na 100% nikt nie jest w stanie przewidzieć. Najlepszy nawet nauczyciel ani specjalista od układania programu.

W idealnym świecie każdy człowiek powinien mieć szansę rozwijania swojej wiedzy, w takim kierunku w jakim prowadzi go jego własny mózg. Tylko wtedy nauczanie jest efektywne.

Uczeń, który zdobywa wiedzę dzięki rozwijaniu swojej ciekawości świata, przez zadawanie pytań i szukanie rozwiązań, będzie chciał się uczyć i nie będzie bał się zadawać kolejnych pytań, nie będzie bał się, że kolejne pytanie może się okazać dla niego za trudne. On będzie stawiał pytania dlatego, że coś go będzie interesować. A jeśli będzie go to interesować – dowie się o wiele więcej. Być może znajdzie odpowiedzi na takie pytania, których nikt przed nim nie odważył się zadać.

A co na to szkoła?

W szkole jest odwrotnie – uczeń nie uczy się dlatego, że coś go zafascynuje lub zastanowi. Uczeń ma się uczyć, żeby umieć odpowiedzieć na pytania nauczyciela. Czyli zadawanie pytań przestaje być metodą poznawania świata i zdobywania wiedzy, a staje się metodą sprawdzania tej wiedzy.

W takiej sytuacji uczeń przestanie zadawać pytania, na które nie zna odpowiedzi, bo to by znaczyło, że czegoś nie wie, a w szkole to nie wypada i może grozić np. wyśmianiem lub złą oceną.

W domu też lubimy się chwalić

Ile razy prosiłaś dziecko, żeby pochwaliło się swoją wiedzą przed ciocia czy babcią? Już niemowlaki odpytuje się z tego, czy wiedzą gdzie jest oczko lub nosek. Starsze dzieci muszą recytować wierszyki i śpiewać piosenki na zawołanie, bo mama jest przecież dumna z tego, że dziecko coś wie, czegoś się nauczyło.

Odpytujemy dzieci prawie na każdym kroku, chociaż oczywiście zależnie od wieku pytania są różne: gdzie jest rączka? Jaki to ma kolor? Ile tu jest klocków? Itd. Wszystko oczywiście w dobrej wierze, bo przecież cieszymy się, że nasze dziecko coś umie. Jesteśmy dumni, jeśli udzieli prawidłową odpowiedź. Ale pytamy o to, co dziecko już umie. A jak nie umie, to nie pytamy, żeby przypadkiem dziecku się nie zrobiło przykro, że czegoś nie wie (lub z innych powodów). To też potrafi budować w psychice małego człowieka przekonanie, że powinien on znać odpowiedzi na zadawanie im pytania, a nie traktować stawiania pytań jako formy nauki.

Mama wie wszystko?

A kiedy dziecko czegoś nie wie i pyta Cię: „Mamo, po co w komórce jest mitochondrium?” A Ty zwyczajnie nie wiesz, to czy przyznajesz się do tej niewiedzy, mówiąc wprost: „Nie mam pojęcia, ale jeśli cię to interesuje, to może poszukamy odpowiedzi wspólnie?” Czy raczej udajesz, że jesteś zajęta i nie masz czasu dla dziecka, albo może ukradkiem przeszukujesz Wikipedię w poszukiwaniu odpowiedzi, tylko po to, żeby dziecko nie dowiedziało się, że mama czegoś nie wie?

Otóż prawda jest taka, że mama nie wie wielu rzeczy. I tato też nie wie wszystkiego. W tej chwili prawdopodobnie nie ma na świecie nikogo, kto wiedziałby wszystko.

najlepszy sposób na naukę, edukacja alternatywna, edukacja domowa, szkoła, charlotte Mason

Więc dlaczego w dalszym ciągu uczymy dzieci, że muszą znać odpowiedzi na każde zadane im pytanie? Zamiast wzmacniać w nich przekonanie, że zadawanie pytań i szukanie odpowiedzi to jest to, co w nauce jest najciekawsze, najpiękniejsze i najbardziej rozwijające. Dlaczego wymagamy wiedzy, zamiast kształtować ciekawość świata? Dlaczego wszyscy muszą wiedzieć to samo, dlaczego nie wolno nam się dziwić, zastanawiać, myśleć? Dlaczego swoją pewność siebie i pewność siebie naszych dzieci budujemy na podstawie tego, na jakie pytania potrafią prawidłowo odpowiedzieć? I dlaczego zawsze tylko jedna odpowiedź musi być słuszna?

Zastanów się proszę, czy na pewno rozwijasz w swoim dziecku ciekawość świata.

***

Jeśli uważasz, że ten wpis może jeszcze komuś pomóc – udostępnij go znajomym.
A jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.

Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką„Od czego zacząć czytanie bloga?”