Obowiązkowy poradnik dla przyszłej mamy

Bycie mamą nie jest proste. Co do tego nie ma wątpliwości. Ale nie jest też tak trudne, jak często rysują nam to poradniki dla młodych mam. Dopiero teraz, z perspektywy czasu, widzę że ten pierwszy rok życia Kluska składał się w dużej mierze z prób sprostania wszechobecnym radom, przepisom, wymaganiom i oczekiwaniom. W ciągłym strachu, że o czymś zapomniałam, że u nas jeszcze nie jest tak jak być powinno, że coś jest nie tak, że czegoś nie umiem zrobić, że Klusek czegoś nie umie zrobić, że czegoś nie zrobiłam, a powinnam, że nie daję rady robić wszystkiego tego, co robiłam zanim urodziło się moje dziecko… Ktoś jeszcze miał podobnie? Czy tylko ja jestem taka nieidealna?

I teraz kiedy po kilku już latach patrzę na tamten czas, trochę żałuję, że ktoś nie powiedział mi że:

 Nie ma rad, które sprawdzają się zawsze i w 100%.

Wszystkie artykuły, poradniki, rozmowy z innymi mamami pozwoliły mi początkowo uwierzyć, że jeśli będę robić tak jak one mi radzą, to będzie to najlepsze dla mojego dziecka i dla mnie. Najlepiej od początku codzienna rutyna, żeby dziecko wiedziało co je czeka i czuło się spokojne. Swoje łóżeczko, żeby się przyzwyczaiło, że tam ma spać. Zostawiać z dziadkami, ciociami i kim popadnie – żeby od małego uczyło się, że mamy może przez jakiś czas nie być. Po spaniu robić to, przed spaniem robić tamto, przy jedzeniu tak, a przy, za przeproszeniem – sraniu – inaczej… Wszystko po to, żeby moje życie i życie dziecka, było prostsze i przyjemniejsze…

Czy rutyna była rzeczywiście potrzebna?

I być może są osoby, dla których zaplanowanie rutynowego dnia i trzymanie się tej rutyny jest proste. Ale dla mnie nigdy nie było. Co więcej, nie dość, że nie było proste, to jeszcze nie było potrzebne. Długo męczyłam się więc bez sensu, zanim z poczuciem porażki sobie odpóściłam. I wtedy się okazało, że jak ja się nie męczę tak bardzo, to i z Kluskiem łatwiej mi się dogadać. W jego wypadku rutyna nie była istotna, dla niego ważne było, że jest przy mnie. Siedział więc w chuście 3/4 dnia i niezależnie od tego, czy zasypiał w swoim łóżeczku, na zakupach czy na imprezie, czuł się równie bezpiecznie i spał równie spokojne. A kiedy urdził się Misiek – myślałam, że mam już opanowany sposób uspokajania dziecka i funkcjonowania z nim na codzień. Ale okazało się, że Kluskowa metoda na Miśka nie działa. I jemu faktycznie potrzebna jest rutyna. Pierwszy rok swojego życia poczucie bezpieczeństwa najwyraźniej czerpał z tego, że wszystko działo się codziennie tak samo. (Jak później się okazało – był to prawdopodobnie wynik zaburzeń integracji sensorycznej.) Okazało się więc, że rutyna faktycznie może być wskazana, ale może też nie być – liczy się to, co działa w przypadku konkretnego dziecka.

Co się u nas nie sprawdziło?

Poza podejściem do rutyny inne rzeczy również starałam się robić według poradników. Co prawda nigdy nie byłam tak ambitna, żeby rzucać się na papki i  rozszerzanie diety według kalendarza, tylko od początku byłam nastawiona na BLW, ale i tu podążanie za poradami z książek i internetu dołożyło mi sporo niepotrzebnej roboty. Kombinowane potrawy, które miały być łatwiejsze do zjedzenia niż normalne, zakaz karmienia łyżeczką… Dla mnie ta codzienna konieczność sprzątania, i mycia Kluska po każdym posiłu, to było trochę za dużo. U Miśka zdecydowałam się trochę nagiąć zasady, tak żeby wszystkim nam było łatwiej (piałam o tym tutaj), w konsekwencji dieta Miśka zawsze była dużo bardziej urozmaicona i nigdy nie miałam problemów z tym, że czegoś nie je. Oczywiście każdy może powiedzieć, że moje dzieci po prostu mają różne smaki i być może tak jest, ale najważniejsze w tym, moim zdaniem jest to, że obaj nauczyli się jeść samodzielnie, żaden się nie zagłodził do tej pory (i raczej się nie zapowiada), a z Miśkiem miałam dużo mniej stresu i pracy, myślę że właśnie dlatego, że bogatsza w doświadczenia, po prostu starałam się dopasować jego dietę nie do założeń metody, a do naszych rodzinnych potrzeb i możliwości.

To samo dotyczy choćby kąpania (Klusek obowiązkowo w ramach rutyny – przed snem), Misiek – raz na tydzień, bo po prostu się nie wyrabiałam już ze wszystkim. Żadnych poważniejszych problemów ze zdrowiem czy kondycją skóry nie odnotowałam. Niepotrzebne nam okazało się też wiele rzeczy, które miały być obowiązkowymi punktami w każdej wyprawce dla noworodka (o tym co konkretnie nam się nie przydało przeczytasz tutaj: Wyprawka dla niemowlaka – mądra matka po szkodzie). Nie sprawdziły się też przewidywania, że rozpieszczę dzieci i że takich rzeczy nie można dzieciom robić bo wejdą mi na głowę i się wykończę (3 powody, dla których zarzuca mi się bezstresowe wychowanie). Oraz rady w stylu „Musisz wyjść! Musisz zrobić coś dla siebie! Nie możesz cięgle siedzieć z dzieckiem!” (Mama wraca do formy)

Każda rodzina jest inna

poradnik dla przyszłej mamy, co każda mama wiedzieć powinna, zanim urodzisz, rady dla rodziców noworodka, rady dla rodziców

Być może dla kogoś te rady by się sprawdziły. Nie twierdzę, że są całkiem bez sensu (może nie wszystkie są), ale uważam, że każdą radę trzeba zweryfikować pod kątem siebie, swojego dziecka i swojej rodziny. To, że u kogoś coś się sprawdziło – nie znaczy automatycznie, że u Ciebie się sprawdzi. Jednym słowem – każda rodzina jest inna, każda ma inne możliwości, potrzeby i oczekiwania. I oczywiście warto czasem zasięgnąć rady z zaufanego źródła, ale zanim zdecydujesz się ją wprowadzić w życie, zastanów się, czy aby na pewno takie rozwiązanie sprawdzi się u Was. Zamiast zakładać, że musisz coś robić, tylko dlatego że jacyś eksperci w jakimś laboratorium coś udowodnili, zastanów się, czy dzieki temu będzie się Wam żyć łatwiej, lepiej, przyjemniej? Zamiast wporowadzać wszystkie odgórne zarządzenia sprawdź napierw czy jest Wam to do czegoś potrzebne, bo może się okazać, że i bez tego świetnie sobie radzicie. Czasem lepiej się po prostu skupić na dziecku, na rodzinie, spędzić miło czas i nie przejmować się na zapas. Bo ten rok mija naprawdę szybko (chociaż czasami człowiek ma wrażenie, że kolejne dni nie skończą się nigdy). Szkoda go tracić na dopasowywanie się do cudzych oczekiwań.

Dorga mamo, jakie rady sprawdziły się u Ciebie, a co zupełnie nie miało szansy powodzenia? Podziel się proszę swoimi doświadczeniami.

Jeśli uważasz, że ten wpis może jeszcze komuś pomóc – udostępnij go znajomym.
A jeśli masz do mnie jakieś konkretne pytanie, pisz pod wpisem lub na maila nasze.kluski@o2.pl Pomogę, na ile będę umiała.

Pamiętaj, że ja w ten artykuł włożyłam czas i pracę. Jeśli więc Ci się podoba i uważasz, że może się przydać komuś z Twoich znajomych – udostępnij go dalej. Takie udostępnienia i komentarze, to dla mnie znak, że moja praca nie idzie na marne.

A jeśli jesteś na blogu po raz pierwszy – serdecznie zapraszam do zapoznania się z zakładką„Od czego zacząć czytanie bloga?”

  • Ja także dopiero po pierwszym roku życia Filipa uświadomiłam sobie, że bycie mamą, to nie koniecznie poddawanie się schematom :-).

    • Właśnie – każde dziecko jest inne, każda mama jest inna i każda rodzina jest inna. Nie ma opcji, żeby na wszystko był złoty środek :)