Nauka przez zabawę, czyli angielski dla dzieci w domu – poradnik dla rodziców

Jak uczyć angielskiego w domu? Jak wspierać dziecko w nauce nowego języka, kiedy samemu ma się tylko podstawy lub nawet tego nie? Takie pytania dostaję dość często w pracy i na blogu. Ot choćby tutaj. Dlatego dzisiejszy wpis rozpoczyna serię pięciu wpisów poświęconych tej tematyce – będą się one pojawiać kolejno w każdą trzecią środę miesiąca. Już teraz serdecznie zapraszam. Dzisiaj więc postaram się pokazać Ci kilka sposobów na to, by wspierać w dziecku zainteresowanie językiem obcym, a przez to ułatwiać mu naukę.

Angielski dla dzieci

Po pierwsze – zabawa

Dzieci uczą się przez zabawę. Chociaż pewnie prawdziwsze byłoby stwierdzenie, że dzieci nie do końca rozróżniają pracę od zabawy. Po prostu to co je wciąga i sprawia im przyjemność odczuwają jako zabawę. Niezależnie od tego czy jest to budowanie z klocków, odgrywanie domu, wycieranie kurzy czy powtarzanie słówek z anielskiego.  Więc naszym zadaniem, jako nauczycieli i rodziców, jest stworzenie takich warunków, w których dzieci potraktują naukę angielskiego jako coś interesującego, fajnego i wciągającego.

Pułapka pierwsza – „nauka przez zabawę”

Tutaj kryje się pierwsza pułapka – bo nam dorosłym często wydaje się, że jeśli nazwiemy coś „zabawą”, albo jeszcze lepiej „nauką przez zabawę”, to dziecko z automatu się tym zainteresuje. A tak nie jest. Zabawa musi wciągać i pochłaniać dziecko, ono musi chcieć w niej uczestniczyć. Bo nie ważne jest jak dużo wartości edukacyjnych wsadzimy do takiej zabawy – jeśli dziecko nie poczuje radości, to bawić się nie będzie. A nawet jeśli przekonamy je jakimiś znanymi tylko nam sposobami (np. karami, nagrodami, itd) do wzięcia udziału w „nauce przez zabawę”, to i tak bez tej iskierki wynikającej z chęci i szczerego zainteresowania dziecka, niewiele uda nam się „wbić” do małej główki. Żeby nauka była prawdziwa, zabawa też musi być prawdziwa. Więcej na ten temat pisałam tutaj – Podstawy nauki przez zabawę.

angielski dla dzieci, nauka przez zabawę

Pułapka druga – definicja zabawy

Jest też druga pułapka takiego nastawienia. Dorośli często patrzą na zabawę w pewien określony sposób. Prawdopodobnie dlatego, że nauczyliśmy się już dzielić nasze życie na pracę i zabawę. Nauka to naszym zdaniem też praca. A skoro wszędzie słychać, że dzieci potrzebują „nauki przez zabawę” staramy się na siłę dopasować tę zabawę do naszych definicji.

Przeglądamy internet, gdzie na różnych blogach i innych Pinterestach, mamy i nauczycielki dzielą się bajecznymi pomysłami na naukę przez zabawę, własnymi pięknymi, często skomplikowanymi i pracochłonnymi pomocami do nauki… I myślimy sobie, że tak trzeba. Że bez tych pomocy i wymyślnych zabaw nasze dziecko na pewno nie będzie się dobrze bawić, a więc i nie nauczy się zbyt wiele. A Ty przecież nie masz czasu i pomysłów i możliwości manualnych, żeby wymyślić i przygotować takie cuda. A nawet jeśli już je przygotujesz, to najczęściej okazuje się, że albo nie masz czasu ich używać, albo Twoje dziecko wcale nie okazuje im należytego zainteresowania. Ostatecznie decydujesz, że najwyraźniej Ty nie umiesz i nie warto się starać uczyć własnego dziecka.

Tylko, że, jak już pisałam, dzieci nie rozróżniają pracy i zabawy tak jak my. Jeśli coś je interesuje, to chcą to robić. Jeśli nie interesuje to nie chcą. I tyle. Pomoce nie są tu aż tak istotne. Ba – czasami mogą nawet przeszkadzać. Często wystarczy posłuchać piosenki (ja jestem zdania, że dzieciom jednak warto wytłumaczyć, o czym jest ta piosenka, przynajmniej mniej więcej), powygłupiać się przy niej, pośpiewać ją fałszując na cały głos w samochodzie i dziecko wyniesie z niej dużo więcej niż, ze specjalnie przygotowanych kart, albo skomplikowanej zabawy, którą znaleźliśmy gdzieś w internecie. Ba – często dla dziecka wystarczającą zabawą jest samo tłumaczenie słówek. Naprawdę – jeśli dziecko akurat ma fazę na naukę, równie dobrą zabawą może być dla niego poznawanie znaczenia kolejnych słówek i kolejnych. A jeżeli dziecko chce poznać znaczenie nowych słówek, naprawdę nie trzeba do tego tworzyć żadnych specjalnych zabaw. Wystarczy odpowiadać na jego pytania, albo podsuwać mu miejsca, w których te odpowiedzi może znaleźć.

Zadanie na dziś

Tak więc jeśli chce pomagać dzieciom w nauce angielskiego w tym miesiącu proponuję Ci takie zadanie:


Znajdź ulubioną grę lub zabawę swojego dziecka i spróbuj przemycić w niej trochę angielskiego.


Mała wskazówka: Jeśli nie wiesz jak wymawiać wyrazy po angielsku, zawsze możesz skorzystać z jakiegoś internetowego słownika, który przeczyta ci na głos potrzebne słowo. Na przykład diki.pl. Wpisz szukane słówko w wyszukiwarkę, a razem ze znaczeniem usłyszysz też wymowę.

Czy Twoje dziecko uczy się jakiegoś języka obcego? Lubi to, czy raczej nie bardzo? Starasz się uczyć go w domu? Czy raczej zdajesz się na specjalistów?

Będę też bardzo wdzięczna jeśli udostępnisz ten wpis swoim znajomym – może i oni mogą skorzystać z zawartych tu wskazówek.

Część druga – Zabawy w ruchu

Pin It!

angielski-dla-dzieci-w-domu-pin

  • www.magiadomu.blogspot.com

    U nas sprawdza się memo. Dzieci ją uwielbiają, a ja im mówię nazwy przedmiotów po angielsku. Jak nie powtórzą, nie dostaną pary :)

    • O to chodzi – ulubiona zabawa, tylko tyle, że w obcym języku :) SUper :)

  • Barbara Świst-Wicher

    U nas angielski jakoś srednio idzie.Corcia zakochala się w hiszpanskim i uczy się go jak szalona :-) Staram się jednak zachecac ja do tego angielskiego :-) Najwazniejsze jest jednak tzw zainteresowanie wlasne dziecka :-) Nic na siłę!

    • Do hiszpańskiego pewnie można zastosować te same zasady:) A to też piękny język:)

  • Żaneta Bomba

    Nasz mały w pkolu ma angielski – łapie jak szalony :)
    A najlepsze dziś.. wracamy z pkola, na ulicy leży rękawiczka – ktoś zgubił.
    Synek pyta : – Mamo, kto zgubił tą purple rękawiczkę? 😀

    • Świetnie – bardzo lubię słuchać jak dzieci tak mieszają języki, to znaczy że ten język już gdzieś tam w nich jest :)

  • Z racji zamieszkania w BE mój Młody staje się powoli dwujęzyczny – w domu mówimy po polsku, w przedszkolu obowiązującym językiem jest niderlandzki. Mój pięciolatek jednak sam uczy się po trochu angielskiego korzystając z YT oraz oglądając Dorę (myślę że w PL też ona uczy angielskiego tak jak i tu) . Liczy więc spokojnie do 20 w tych 3 językach, ponadto po angielsku zna kolory, niektóre zwierzaki, kształty etc no i sporo piosenek i ani jednego słowa angielskiego nie nauczył się ode mnie ani nikogo z rodziny, wszystko sam opanonował bawiąc się właśnie :-). Co ciekawe moje nastocórki, które w szkole mówią po niderlandzku a dodatkowym obowiązkowym językiem szkolnym jest francuski same z własnej inicjatywy uczą się też angielskiego z internetu. Uczą się go chętniej niż znienawidzonego francuskiego i chyba nawet lepiej go znają na dzień dzisiejszy. Za dziećmi nie nadąży :-)

    • Aleksandra Jurkowska

      Zawsze zazdrościłam takim wielojęzycznym dzieciom:) A co do sprawy angielski vs. francuski – jestem po stronie Twoich córek :) Z angielskim w sieci można wiele więcej niż z francuskim :) Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

  • Moje dziewczyny w przedszkolu poznają angielski i jak na razie bardzo go lubią :) Tak bardzo, że w domu same pytają o nowe słówka a i bajki chętnie oglądają po angielsku. Sama staram się często do nich mówić po angielsku. Na pewno będę zaglądać :)

    • To super, że dziewczyny lubią nowy język. Bardzo się cieszę też, że zainteresował Cię temat i już teraz serdecznie zapraszam na wpis 15. marca :) Pozdrawiam