Dziadkowie wiedzą lepiej jak wychowywać Twoje dziecko?

Nie dajesz dziecku słodyczy, a kiedy tylko pojedzie do dziadków zaraz jest karmione czekoladą, bo przecież „dziadkowie są po to, żeby rozpieszczać dzieci” i „dzieciństwo musi być słodkie”? Nie uznajesz telewizora, ale kiedy odwiedzasz znajomych ich dzieci cały czas siedzą i oglądają bajki, a Twoje dziecko koniecznie chce z nimi? Nie zmuszasz dziecka do jedzenia, ale kiedy zostaje z babcią, musi zjeść obiadek do końca, bo inaczej nie dostanie deserku? A może starasz się wychowywać bez kar i nagród, a pani w przedszkolu wpadła na genialny pomysł stawiania czarnych kropek za złe zachowanie? (W tym ostatnim wypadku czytaj też „Ratunku, moje dziecko idzie do przedszkola!”)

Nie jest łatwo być rodzicem. Nie tylko dzieci stawiają nam ciągle jakieś wymagania, stawiają nam je wszyscy. Jest tyle osób, które wiedzą lepiej jak powinniśmy wychowywać nasze dziecko i że w ogóle to co robimy jest bez sensu i „naczytałaś się po prostu książek, a w życiu to jest całkiem inaczej”. Ile razy słyszałaś taki tekst, lub przynajmniej czułaś, że właśnie to myśli sobie Twój rozmówca?

Czy jest jakaś szansa?

Czy jest w ogóle jakaś szansa, żeby Twoje dziecko żyło w świecie i w warunkach, które Ty dla niego zaplanowałaś? Powiem szczerze – jest to raczej mało prawdopodobne. Nasze oczekiwania względem dziecka – tego co powinno, o czym możemy decydować, jak inni ludzie i świat powinien się do niego odnosić itp. – stykają się niestety z brutalną rzeczywistością, w której każdy ma swoje sprawy i swoje przekonania. Nie znaczy to oczywiście, że mamy pozwolić dziecku i otaczającym nas ludziom na wszystko. Jako rodzice mamy święte prawo wychowywać nasze dzieci tak, jak uważamy za słuszne i karmić je tym, czym uważamy za słuszne. Działamy przecież w najlepszej wierze i chcemy dla dziecka jak najlepiej.

Co możesz zrobić?

Co więc możemy zrobić, kiedy musimy oddać dziecko na chwilę światu (babci, cioci, telewizji, słodyczom itp)? Wydaje mi się, że najważniejszy w takich sytuacjach jest spokój.

Nie pozwalasz dziecku oglądać telewizji, ale poszłaś do sklepu, a tam bajka. I dziecko się gapi w ten obraz. Co zrobić? Wołać managera, żeby wyłączył? Zasłaniać własnym ciałem? Odciągać krzyczące dziecko i biec do innego sklepu?

Moim zdaniem najlepiej jest się po prostu zastanowić, czy te 5 minut bajki wyrządzi tak spektakularną szkodę w Twoim dziecku, że warto się z tego powodu denerwować? Prawdopodobnie nie. Tak samo prawdopodobnie jeden dzień, raz na trzy miesiące, spędzony u dziadków, którzy pozwalają na cukierki i oglądanie wszystkiego jak leci, nie zniszczy Twojego dziecka. Jeśli na co dzień dbasz o jego zdrową dietę, o ciekawe zajęcia zamiast bajki, to tak krótki okres na dłuższą metę nic nie zmieni.

Oczywiście może się tak zdarzyć, że po dłuższym czasie z dziadkami dziecko ma przez chwilę problem z przestawieniem się na zasady panujące w domu, po powrocie od dziadków chce ciągle cukierki i czekoladę, ale tak naprawdę dzieci mają bardzo dużą zdolność przystosowania się do warunków panujących w danym środowisku, więc po kilku trudniejszych chwilach (żalu, płaczu, czasem krzyku) wracają do „stanu” sprzed wyjazdu.

dziadkowie-1

Dobra strona

Te trudne chwile są trudne nie tylko dla dzieci. Dla nas rodziców, również. Ale możesz na nie spojrzeć z innej strony. To, że dziecko zetknęło się z podejściem do życia innym niż Twoje, daje Ci pretekst do rozmowy z dzieckiem, wytłumaczeniu mu, dlaczego powinno się robić tak, a nie tak, dlaczego nie wszyscy zachowują się w ten sam sposób itd. To bardzo ważny element procesu wychowawczego. Prędzej czy później Twoje dziecko przestanie robić wszystko, tylko dlatego, że mama tak powiedziała. Ważne jest, żeby pokazać mu już wcześniej, co stoi za Twoimi decyzjami. Poza tym, takie rozmowy uczą też szacunku do drugiej osoby, jej stylu życia, jej decyzji (o ile oczywiście nie będziemy argumentować np. tak: „Babcia daje Ci słodycze, bo jest głupia i nie wie, że są szkodliwe” tylko np. „Babcia daje Ci słodycze, bo uważa, że dzięki nim będziesz szczęśliwy. Jak była mała, to dzieci nie dostawały tyle cukierków i czekolady, i babcia po prostu chce, żeby tobie tych słodyczy nie brakowało. I przez to czasami zapomina, że jak się je za dużo słodyczy, to jest niezdrowo.”) Możemy w takich rozmowach poprosić dziecko, żeby się samo zastanowiło nad pewnymi sprawami, np. ile jego zdaniem słodyczy to za dużo, albo czy oglądanie bajek przez cały dzień jest dobre itd. To świetna okazja do nauki prawdziwego życia i dzięki takim lekcjom dziecko będzie gotowe, żeby zmierzyć się z tym realnym światem, poza rodziną. A będzie się musiało zmierzyć wcześniej, czy później, warto więc, żeby było przygotowane.

Długotrwały kontakt

Inaczej sprawa się mam jeśli musimy dziecko oddać pod opiekę takiej niereformowalnej babci czy cioci czy Pani w przedszkolu na stałe. Osiem – dziewięć godzin, pięć razy w tygodniu. Wtedy faktycznie, może się okazać, że wpływ opiekuna jest równie silny, co rodzica i dziecko zaczyna przejmować te niechciane przez rodziców przyzwyczajenia na stałe. Bo czym innym jest obejrzenie pięciu bajek pod rząd za pozwoleniem babci czy dziadka raz na trzy miesiące. A czym innym, jeśli dziecko codziennie spędza większość czasu przed telewizorem.

W takiej sytuacji najlepiej zacząć od szczerej rozmowy, uznając jednocześnie dobre intencje strony „przeciwnej”. Babcia przecież nie chce źle dla Twojego dziecka. Ma po prostu inne doświadczenia i inne poglądy. Być może jeśli szczerze wytłumaczysz jej, dlaczego coś jest dla Ciebie tak ważne, ona w końcu weźmie to pod uwagę. Nawet jeśli nie wszystko będzie robić tak jak robiłabyś to Ty, to może chociaż w tych najbardziej kluczowych sprawach uda się Wam dogadać.


Spójrz na to z tej strony – gdyby tobie ktoś oddał dziecko pod opiekę, przykazując np. żebyś karała je za każde przewinienie klapsem, bo inaczej się nie nauczy, to czy byś faktycznie zrobiła coś takiego tylko dlatego, że rodzic ma prawo decydować, o sposobie wychowywania dzieci? Pewnie nie, nie oczekuj więc od innych, że będą robić coś wbrew swoim przekonaniom (z ich punktu widzenia słusznym), tylko dlatego, że Ty jako matka masz prawo decydować o swoim dziecku. Dużo łatwiej opracować wspólny front, jeśli obie strony wiedzą czemu ich działanie ma służyć.

A jeśli nie da się dogadać?

Jeśli nie da się dogadać, to naprawdę warto się zastanowić nad znalezieniem kogoś innego do opieki na stałe. Babcia czy dziadek mają prawo, tak samo jak Ty, mieć swoje poglądy i działać według nich. Nie mają obowiązku robić wszystkiego, tak jak Ty tego chcesz. Więc jeśli w podejściu do Twojego dziecka zachowują się w sposób, który kłóci się z Twoimi zasadami i nie widzisz szansy na porozumienie w tej kwestii, tak naprawdę zostają Ci dwie możliwości – uznać, że możesz żyć z takim podejściem dziadków do Twojego dziecka, jednocześnie starając się możliwie dużo rozmawiać z dzieckiem na temat spornych kwestii albo znaleźć inną opiekę. Inaczej narażasz siebie, ich i swoje własne dziecko na dużo niepotrzebnych nerwów i kłótni.

Myślisz, że to ma sens? Udostępnij dalej, niech inni też mają szansę przemyśleć tę sprawę.

A jak to wygląda u Ciebie? Na jakim tle najczęściej dochodzi u Ciebie do nieporozumień wychowawczych? Jak sobie radzisz z takimi sytuacjami?

dziadkowie-2

 

  • Na szczęście nie musze oddawać córki pod niczyją opiekę, bo jak teściowa zaczęłaby ja wychowywać…..dziecko z domu by nie wychodziło i było uzależnione od tv!

  • My już na szczęście wyrabianie odpowiedniej komunikacji i ustalanie zasad z dziadkami mamy za sobą, ale nie powiem, że przy pierwszym dziecku nie było hardcorowo. Spokój w tym procesie jest oczywiście bardzo ważny tak jak piszesz, ale niekiedy niestety trudny do opanowania 😉

    • Dokładnie – spokój przede wszystkim:) Dziękuję za komentarz:)

  • Podobno by wychować dziecko potrzebna jest wioska. T ma sens, bo jedna osoba, nawet własna mama czy tata, pokazują zawężoną wizję świata. A dziecku warto pokazać coś więcej – oczywiście w ramach, które jesteśmy w stanie zaakceptować.

    • To faktycznie ma sens :) Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

  • Ola

    Właśnie tego mi brakowało. Próbowałam podsyłac mamie artykuły zgodne z tym jak będę wychowywac córkę. Spotkało się to z dezaprobatą i tłumaczeniem że dziadkowie chcą dobrze. Staram się tłumaczyć,ale ostatnio poszłam w radykalne cięcie:moje dziecko i ja decyduję co je i robi. Niedługo się okaże z jakim skutkiem..generalnie trudny temat.

  • U mnie, jak byłam jeszcze w pierwszej ciąży, teściowa próbowała coś mi narzucać, nie najlepiej na tym wyszła 😉 Ja rozumiem, że każdy ma inne poglądy, ale bez przesady. Od tamtej pory już nic nie próbuje i mamy bardzo dobry kontakt. Po prostu od razu jej zasygnalizowałam, że to ja jestem matką, zawsze może dać jakieś sugestie, ale nigdy nic mi narzucać, czy mówić co „powinnam”, bo ona tak robiła:)

    • Pewność siebie w kontaktach z teściami – bardzo imponująca cecha :) Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

  • Kontakt dziecka z dziadkami to bardzo ważny element wychowania chociaż czasami „przeszkadzają” bo za bardzo rozpieszczają nasze pociechy :) Fajny wpis !

  • A u nas jest tak, że chyba nie tylko dziadkowie, ale i wszyscy inni wiedzą lepiej jak wychować dziecko. Na szczęście mamy swój rozum, rad słuchawy, przesiewamy je przez sitko i robimy to co najlepsze dla dzieciaka 😉

    • Tak, to prawda, że nie tylko dziadkowie wiedzą lepiej. Oj nie łatwo jest być rodzicem;) Pozdrawiam :)

  • Bardzo często czuję się jak dziwoląg, kiedy jako jedyna osoba w rodzinie chcę wychować dziecko bez przyzwyczajenia do cukru, sklepowych słodyczy, soli i godzinnych posiadówek przed tv… Nie raz słyszę kąśliwe komentarze i nie raz widzę, jak dziadkowie dają mojemu dziecku to, czego ja w życiu bym nie podała (zjedz u babci kawałek tortu, przecież to nie zaszkodzi! albo: babcia przygotowała Ci dzisiaj gulasz, nie doprawiałam, zrobiłam tylko sos z torebki!). Faktycznie, czasem rozmowa pomaga, ale przeważnie słyszę, że babcie są od rozpieszczania i że dzieci kiedyś tak jadły i nic im nie było.

    • Z mojego punktu widzenia, opcji jest kilka – można polemizować dalej, bo przecież nawet jeśli dzieci tak jadły kiedyś, to zmieniły się inne czynniki, choćby ilość czasu spędzanego w ruchu, czy fakt, że kiedyś chemia i cukier były tylko w niektórych składnikach, a teraz są prawie wszędzie, więc to się kumuluje w ogólnym rozrachunku. Można uznać, że rozmowa nie ma sensu i albo się pogodzić z poglądami dziadków, albo szukać innych osób do opieki, a w odwiedzinach po prostu surowo pilnować swoich poglądów nie zważając na reakcje. Wszystkich niestety zadowolić się nie da 😉 Pozdrawiam