O spokoju i szaleństwie przemyśleń kilka

Jakiś czas temu czytałam książkę Arthura Bruhlmeiera „Edukacja humanistyczna”. Natknęłam się tam na taki oto cytat:


„Jasne jest: żyjemy w epoce hałasu, i dlatego mamy podstawę, aby wziąć sobie do serca słowa Pestalozziego: „Prawdziwe kształtowanie człowieka odbywa się jedynie w spokoju”. Przypominam o porównaniu z odżywianiem fizycznym: człowiek może (czy powinien) jeść tylko wtedy, kiedy jest głodny. Również nasz umysł i nasz duch nie mogą się otworzyć na to, co nowe i wzbogacające, tak długo, jak wciąż zaabsorbowane są zbytecznymi bodźcami bez rzeczywistej wartości. Dlatego jednym z najważniejszych zadań wychowania jest stałe wewnętrzne uspokajanie dzieci i umożliwianie im udziału w momentach spokoju. W ciszy człowiek rozwija w sobie delikatne wyczucie na to, co ukryte, na ukryte życie i ukryte wartości. W ciszy dziecko zaczyna się oddawać jednej rzeczy, zatraca się w swojej zabawie czy odpowiedniej dla niego pracy. W wypełnionej ciszy rozwija się w człowieku życie wewnętrzne, które następnie tworzy podstawę dla późniejszej jego aktywności w świecie zewnętrznym. „


I tak sobie pomyślałam, że istotnie żyjemy w epoce hałasu. Nie tylko w znaczeniu dosłownym. Ciągle coś gdzieś gra – radio, muzyka, telewizor, komputer… Ciągle słychać jadące samochody, pociągi, latające gdzieś samoloty… Pralka, zmywarka, odkurzacz, nawet lodówka, ciągle hałasują. Wszędzie mamy ze sobą telefon… To wszystko tworzy wokół nas ciągły hałas, ciągły ruch, zamieszanie.

Co chwila coś nowego

Ale jesteśmy też zagłuszani w inny sposób. Wszędzie atakują nas reklamy, oglądamy filmy, bajki i seriale, czytamy książki, słuchamy radia, przeglądamy internet… Wszystko to tworzy w naszych głowach hałas i chaos. Do naszych umysłów dociera tyle informacji, wzorców zachowań, cudzych marzeń i inspiracji, że nie jesteśmy w stanie tego ogarnąć. Ciągle dokładamy nowe i nowe rzeczy z zewnątrz, nie mamy czasu ani ochoty, a często nawet umiejętności, żeby oddzielić co jest cudzą wizją naszego życia, a co – naszą własną. Szukamy na zewnątrz, zamiast w nas samych. Łatwiej wpisać nam w Google „dlaczego jestem nieszczęśliwa” niż usiąść w ciszy i zastanowić się, czego chcę i o co mi tak naprawdę chodzi. Nie macie takiego wrażenia?

kurtki

Oderwani od bodźców zewnętrznych, nie wiemy co ze sobą zrobić

Ze wszystkich stron docierają do nas rady – nie marnuj czasu, wykorzystaj każdą minutę – w poczekalni u dentysty, nadrób zaległości w prasie, siedzisz w autobusie – przeczytaj książkę, stoisz w korku czy nawet jedziesz samochodem – włącz radio, żeby dowiedzieć się przynajmniej co się dzieje na świecie. Tablet tu, telefon tam – i czas przestanie przepływać ci przez palce. Nie jest tak? A kiedy raptem zabraknie telefonu, tabletu czy nawet gazety, to nie wiemy co ze sobą zrobić.


Przeczytaj też: Nasza nuda zła!


 

Trochę ciszy

Mój postulat na dziś jest taki – dajmy sobie trochę czasu na przetwarzanie tych informacji i bodźców, jakie do nas docierają. Usiądźmy w ciszy, popatrzmy jak bawią się nasze dzieci, nie robiąc w tym czasie pięciu innych rzeczy na telefonie czy w domu. Dajmy sobie trochę ciszy i spokoju w ciągu dnia. I pamiętajmy, że nasze dzieci też potrzebują ciszy i spokoju.

I tak nie dowiemy się wszystkiego, nie przeczytamy każdej książki, nie sprawdzimy całego facebooka. Nie będziemy alfą i omegą w każdej dziedzinie, chociaż ewidentnie szkolny program nauczania próbuje kształtować w nas takie nastawienie. Ale tego się po prostu nie da zrobić. Dajmy sobie czas na poznanie siebie, swoich prawdziwych (a nie wykreowanych przez product placement) potrzeb, swoich marzeń i ambicji. Własnym przykładem pokażmy dzieciom, że to czego potrzebują – jest w nich samych. Myślę, że to dość istotne w czasach, kiedy świat stał się globalną wioską i w zasadzie każdy, nawet idiota, może uchodzić za autorytet.

Ale tak w kwestii formalnej, nie zapominajmy też o tym, że:


 

„dzieci (a może również dorośli) potrzebują zawsze momentów, kiedy mogliby hałasować, krzyczeć i wyszaleć się. Jest to związane z przepływem energii fizycznej i umysłowej. Wyrozumiały nauczyciel zawsze będzie się troszczył o zaspokojenie naturalnej potrzeby ruchu i głośnego zachowania się uczniów.”

(ta sama książka)


Nie oczekujmy więc też od dzieci, że będą siedzieć w ciszy i spokoju. Dzieci hałasują i to jest normalne. Ale dajmy im możliwość poznania, co to jest cisza. Przynajmniej raz na jakiś czas.

A jak to jest u Ciebie? Masz czas na ciszę i na hałas? Twoje dziecko ma czas na ciszę i miejsce gdzie może hałasować?

Podobał Ci się ten wpis? Udostępnij go dalej?

 

 

  • Masz rację dźwięki otaczają nas z każdej strony. Dlatego tak bardzo lubię jeździć pod namioty, tam są zupełnie inne odgłosy: szum drzew, śpiew ptaków, cisza …

    • Ola

      No ja z namiotami mam ten problem, że … pająki i robale…bleh. Ale w końcu coś za coś, nie:)

  • zgadzam się! – wszędzie ten hałas, pęd, nawał informacji
    i upadek autorytetów
    tyle się mówi o slow life, slow food i uważności, ale kto dziś miałby na to czas?!
    do poczytania polecam „Szok przyszłości” – napisany juz lata temu, ale myślę, ze nadal aktualny

  • Ten wpis jest bardzo mi bliski, jakby wyjęty z mojej własnej głowy.
    W tym świecie trudno usłyszeć siebie. Wręcz boimy się (ja przynajmniej tak miałam i trochę ciągle mam) tego, co też tam z nas wyjdzie. Bo „to” nie zawsze jest ładne. A powinno, bo przecież ciągle nam mówią jacy mamy być, szczęśliwi, uśmiechnięci, kreatywni itd. a tu się okaże, że jesteśmy rozlaźli!. Brr … co to za stan w ogóle, fe … . Ale za to jaki potrafi być przyjemny jak się go zaakceptuje :).
    I może, gdybyśmy tak zaakceptowali to co z nas, naszych dzieci przychodzi to sami byśmy zrobili ten hałas, tworzyli te informacje, działania i nie potrzebowali tego wszystkiego tak bardzo z zewnątrz :).

    • Dokładnie – tyle słyszymy o tym jacy powinniśmy być, że nie mamy albo czasu albo odwagi, żeby sprawdzić jacy jesteśmy naprawdę. Pozdrawiam :)