„Niedobra podłoga” – komunikat wychowawczy

Dawno nie dzieliłam się z Wami moimi ulubionymi komunikatami stosowanymi przez rodziców i nie tylko. Tak więc dzisiaj przyszła pora na kolejny, jak zwykle – mój ulubiony, komunikat wychowawczy: „Niedobra podłoga/szafka/kanapa… Uderzyła dziecko!”

Jak dla mnie jest to jeden z tych komunikatów, który sam w sobie jest tak absurdalny, że nie widzę najmniejszego sensu używania go. Czy jeżeli dziecko się przewróci, to w jakimkolwiek sensie podłoga ponosi za to odpowiedzialność? Ruszała się, uciekała, z rozmysłem działa na szkodę dziecka? Chyba nie. No to po co, do jasnej anielki, wygadywać takie głupoty?

Kto jest winny?

Przecież oczywiste jest, że to wskutek działania dziecka, dziecko odniosło obrażenia. Podłoga nie miała z tym, tak naprawdę nic wspólnego. Może jednak wydaje nam się, że jeśli powiemy dziecku, że to jego wina, że się wywaliło, to dziecku będzie smutno, zamknie się w sobie, przestanie się rozwijać, będzie jeszcze bardziej płakać… Pewnie coś w tym jest. Ale czy naprawdę w sytuacji, kiedy dziecko się przewróci, trzeba szukać winnego? Naturalne jest to, że jak się czegoś uczymy, to popełniamy błędy. Co więcej – naturalne jest też to, że jeśli się człowiek za cokolwiek zabiera, nawet za rzeczy, które umie już robić, to i tak od czasu do czasu popełni jakiś błąd. Bo przecież „nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi.” Czyż nie?

Czy zawsze trzeba szukać winnego? Zwalić na kogoś odpowiedzialność? Czy nie lepiej powiedzieć zgodnie z prawdą – „następnym razem ci się uda.” Jeśli już musimy w ogóle coś mówić? Bo jeśli dziecko się wywali, zrobi sobie krzywdę i jest mu smutno, to potrzebuje przytulenia i pocieszenia. A jeśli się wywali, wstanie i popędzi dalej – to niczego nie potrzebuje. Niezależnie od sytuacji, zazwyczaj jest samo w stanie wyciągnąć wnioski ze swojego zachowania. Dzieci nie są głupie i mają swój instynkt samozachowawczy – nie będą przecież z uporem maniaka robić tego, co przynosi im ból.

Błędy są naturalne

A już na pewno nie potrzebują zwalania winy na kogoś i szukania głupich wymówek. Dużo łatwiej im będzie jeśli będą wiedziały, że błędy i upadki są naturalną drogą do nauki i nikt od nich nie oczekuje, że wszystko i zawsze będzie im wychodziło. Mogą się spokojnie przyznać do własnych błędów i nie muszą szukać żadnych „kozłów ofiarnych”, bo nikt tego od nich nie oczekuje. Mogą spokojnie ponosić konsekwencje własnych upadków i uderzeń i wyciągać z nich własne wnioski, a w razie konieczności zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże ukoić ból.

Dajmy więc dzieciom szansę wzięcia odpowiedzialności za swoje błędy. Bo na błędach człowiek się uczy.

  • Lubię Twoje wpisy nt. komunikatów wychowawczych. Ten (niestety) również znam. Mam wrażenie, że to jakiś pierwotny odruch. Zastanawiało mnie to już, gdy moja kuzynka słuchała takich rzeczy przy nauce chodzenia, a miałam wtedy 13 lat. Nie pozwalałam tak mówić do Młodego, dzięki czemu on sam mówi: „nie uważałem” albo nawet nas poucza „musisz bardziej uważać” 😉

    • Ola

      Zawsze miło usłyszeć, że komuś podoba się coś co piszę :)
      Właśnie u nas Klusek też zazwyczaj nie zwala na podłogę jak się przewróci czy coś. Ale jest to jeden z tych komunikatów, które dość łatwo przyjmuje. Zazwyczaj wystarczy, jeśli zostanie z kimś, kto mówi w ten sposób na kilka godzin i następnego dnia zdarza mu się właśnie w ten sposób reagować. Od razu wiem więc kto zwala winę na przedmioty nieożywione, a kto nie 😉