Gra w kasztany – angielski dla najmłodszych

Dzisiaj kontynuacja wczorajszego posta.
Może trochę późno, ale jednak jest jeszcze szansa na znalezienie kasztanów. Korzystając więc  z tego, chciałam Wam dzisiaj zaproponować zabawę z Wysp Brytyjskich.

„Conkers” czyli po prostu kasztany. Do zabawy potrzebne są bez wątpienia kasztany. Sznurek. I coś do przebijania kasztanów – gwóźdź na przykład.

Przygotowania

Przebijamy dwa kasztany i przeciągamy przez nie sznurek, który zawiązujemy na końcu, tak żeby kasztan wisząc na nim, nie spadał. Sznurek powinien mieć długość mniej więcej 25 centymetrów + dwa razy owinąć się wokół zaciśniętej ręki (żeby można go było dobrze trzymać). Podobno dzieci często wykorzystywały do tego celu sznurówki.

I to tyle celem przygotowań. Dalej wygrywa już mocniejszy. Bo w tej grze chodzi o to, żeby rozwalić kasztana przeciwnika.

A robi się to tak:

Najpierw trzeba zdecydować, kto zaczyna – sposobów jest wiele jak to wśród dzieci – wyliczanki, zaklepywanki… wybór należy do was. Dziecko, które zaczyna, nazwijmy je dla ułatwienia Emma, staje naprzeciwko drugiego dziecka, powiedzmy – Briana. Emma ustala na jakiej wysokości Brian ma trzymać nieruchomo rękę ze swoim zwisającym kasztanem. A następnie robi zamach swoim kasztanem i uderza w kasztan Briana. Potem zmiana. I tak w kółko, dopóki jeden kasztan nie „pęknie” drugiego kasztana. Wygrywa oczywiście ten, który został cały. I on to dostaje jeden punkt i od słówka „one” czyli jeden, nazywany jest dalej „one-er”. Wtedy do gry wchodzi kolejny kasztan. A potem kolejny i kolejny. Aż nam się nie znudzi, albo dopóki wystarczy nam kasztanów.
Kasztany-zawodnicy są (według najprostszej punktacji, bo istnieją też bardziej skomplikowane, które zapewne dużo lepiej sprawdziły by się przy nauce matematyki) nazywane od ilości zwycięstw. Czyli kasztan który wygrał raz to, jak już mówiłam, „one-er”, dwa razy – „two-er”, trzy – „three-er” i tak dalej, i tak dalej. Można więc przy okazji wprowadzić naukę liczebników jeśli ktoś bardzo chce.
Jest jeszcze jedna zasada, która może okazać się przydatna – otóż, jeśli komuś kasztan wypadnie z rąk, to przeciwnik może zakrzyknąć „stamp” (nadepnięcie) i nadepnąć kasztan przeciwnika. Co często skończyć się może zniszczeniem kasztana. Ale jeśli osoba, która upuściła kasztan, zdąży wcześniej krzyknąć „no stamp”, to kasztana deptać już nie można. Rozumiecie o co chodzi?
Zasady i opis zaczerpnięte z tej strony.

Gra może nam się wydawać trochę bezsensowna, ale trzeba tu zaznaczyć, że ludzie w to grają. Ba, są nawet organizowane międzynarodowe zawody.

A po co to wszystko?

Głównie żeby zaciekawić dziecko inną kulturą, a przez to dać mu powód do interesowania się innym językiem. Przy okazji ćwiczymy liczenie. Mamy dodatkowe słówko „stamp” i oczywiście samo „conkers”. Mamy przeczenie. Bo takie naturalnie zdobywane słownictwo zostaje na dłużej.

Klusek nie wciągną się za bardzo w grę. Pewnie dlatego, że jednak dla trzylatka to trochę zbyt precyzyjna gra. Bo wcale niełatwo jest trafić tego kasztana. Ale do samego pomysłu podszedł z entuzjazmem. A kasztany ostatecznie skończyły jako ozdoba na kierownicy kluskoroweru.