Mama wraca do formy

Post przemyśleniowy, ale nie bójcie się, nie będzie to 10 złotych zasad dotyczących tego jak wrócić do formy po porodzie. Nawet nie pięć. Bo to w zasadzie w ogóle nie będą rady. Raczej kilka moich przemyśleń.

Moja historia

Do napisania tego posta skłoniły mnie w sumie dwie rzeczy. Po pierwsze dobiegające zewsząd opinie, że kobieta po porodzie nadal jest kobietą i ma obowiązek o siebie dbać i nie zapominać o sobie i musi znaleźć czas dla siebie, wychodzić do ludzi, bla bla bla bla…
Po drugie, ostatnio często słyszę, że chyba schudłam, że dobrze wyglądam itd. Oczywiście, że schudłam – jeszcze pół roku temu ważyłam 15 kg więcej. Normalne, że po ciąży się chudnie. Po pierwszej też schudłam. I to jeszcze więcej, bo i więcej w ciąży przytyłam. Ale jakoś nikt mi tego nie mówił.

Powód?

Po pierwszym porodzie byłam tak skupiona na Klusku, że wszystko inne było dla mnie nieważne. Było mi ogólnie wszystko jedno co miałam na sobie. O ile było wygodne i względnie czyste.
Z zabiegów kosmetycznych stosowałam głównie prysznic i mycie zębów. Najważniejszy był Klusek. I tylko wszechobecne komunikaty, że kobieta po porodzie powinna się wziąć za siebie, zająć sobą, znaleźć czas dla siebie… nie dawały mi spokoju.
Ale i tak najważniejszy był Klusek. A to ciągle i wszędzie powtarzane „Weź się za siebie!” powodowało, tak naprawdę, tylko wyrzuty sumienia.
Wszelkie próby „wzięcia się” kończyły się tylko innymi wyrzutami sumienia, że Klusek tam zostawiony, że pewnie płacze itd. Błędne koło.

Na wszystko jest czas

A błędne dlatego, moim zdaniem, że na wszystko jest czas. Dwa i pół roku po pierwszym porodzie poczułam w końcu potrzebę wzięcia się za siebie. Odnowiłam garderobę, obcięłam włosy, częściej pamiętam o makijażu. Teraz jak wychodzę bez dzieci, to już nie mam wyrzutów sumienia. Bo na wszystko jest czas. I w końcu to była moja wewnętrzna potrzeba, żeby się sobą zająć. A nie kolejny punkt do odhaczenia na liście „idealna matka”.
Na wszystko jest czas. I co z tego, że spędzisz dwa lata życia w dresach? Albo trzy? Po co na siłę zaprzątać sobie głowę tym co „powinno być”? Matka i tak ma dużo powinności. A dbanie o siebie, tak jak i macierzyństwo, też powinno być przyjemnością.
Podsumowując – jestem za tym, żeby dać sobie czas. I nie robić nic na siłę.