Drugie dziecko ma gorzej?

Odkąd Micha pojawił się na świecie zastanawiam się nad tym, czy będę w stanie poświęcić mu tyle uwagi co Kluskowi. I martwię się, że nie.

Ale ostatnio coś mnie tchnęło. W gruncie rzeczy rodzina z jednym dzieckiem to stosunkowo nowy wynalazek (biorąc pod uwagę dzieje człowieka). I w dalszym ciągu myślę, że jednak jest więcej dzieci, które urodziły się jako drugie, trzecie czy czwarte, niż tych które urodziły się jako pierwsze.
Czyli jednak statystycznie rzecz biorąc – „bardziej normalną” jest sytuacja kolejnego dziecka. To znaczy tego, które tej uwagi rodziców, poświęconego przez rodziców zapału, dostaje mniej.
Czy nie jest tak, że kolejne dziecko mimo wszystko rozwija się zazwyczaj szybciej? Bo dzieci najlepiej uczą się od dzieci? Nie macie takiego wrażenia? Czyli być może jest tak, że to kolejne dziecko jest w lepszej sytuacji i wcale nie muszę się przejmować tym, że dla Michy mam zdecydowanie mniej czasu?

  • Bo przecież dla Kluska musiałam być mamą do opieki i rodzeństwem do zabawy. A Micha już rodzeństwo ma, więc moje obowiązki jednocześnie ulegają tu pewnemu ograniczeniu. A to nie jedyny przecież plus.
  • Wiadomo, przy pierwszym dziecku rodzic nawet jak nie jest bardzo przejmujący, to przejmuje się wszystkim – katarek, kaszelek, brudek, karmienie zgodnie z zaleceniami, ważenie… Przejmować można się wszystkim w zasadzie… Przy kolejnym dziecku część rzeczy jest już przepracowanych, nie wyolbrzymia się katarków, nie martwi się ciągle tym, że dziecko źle ubrane… Rodzic się mniej stresuje to i dziecko powinno być spokojniejsze, nie?
  • Dodatkowo na pierwszym dziecku człowiek musi się zazwyczaj dużo nauczyć, często przetestować wiele rozwiązań. Co prawda każde dziecko jest inne i te same rozwiązania mogą się nie sprawdzić, ale niektóre rzeczy będą zawsze takie same – ubieranie, przewijanie… Czyli drugie dziecko otrzymuje opiekę już na wyższym poziomie, od samego początku.
  • Co więcej, drugie dziecko mimo wszystko ma zazwyczaj więcej swobody w odkrywaniu świata, bo nad dwójką nie da się cały czas stać. I często, zanim zdążę przyjść Michasiowi z pomocą, on sam już upora się z problemem. A to myślę, rozwija samodzielność i pewność siebie.
  • Drugie dziecko ma też praktycznie non stop starsze rodzeństwo, żeby podpatrywać nowe umiejętności, formy zabawy, słownictwo…
  • Od początku musi uczyć się dzielić
  • Często rodzice też takim dzieciom stawiają mniejsze wymagania. To znaczy, wiedzą już, że to co piszą w książkach i gazetach o wychowaniu dzieci, to tylko teoria. I nie przejmują się, że dziecko w wieku 6 miesięcy jeszcze nie siada, a pierwszy ząbek jeszcze mu nie wyszedł. Z resztą, przynajmniej ja nie mam już tyle czasu i ochoty, żeby się wczytywać w te kalendarze rozwoju i przeżywać, co moje dziecko już powinno, a czego nie. I myślę, że takie nastawienie, też dla dziecka jest zdrowsze. Pamiętam, że przy Klusku to wiedziałam, w którym jest tygodniu i co powinien już robić. A jak ktoś mnie teraz pyta ile Micha ma, to wstyd się przyznać, ale muszę się dobrze zastanowić, który to miesiąc. Ale też już wiem, że to nie jest najważniejsze.
  • Od pierwszego dziecka oczekuje się też często, że będzie idealne. Nawet mimowolnie. Myślę, że dla dziecka to też może być spore obciążenie. Przy drugim rodzice już wiedzą, że bywa różnie, więc i obciążenie jest mniejsze.

Same plusy normalnie. Może więc to jest tak, że przy pierwszym dziecku rodzic musi rekompensować brak rodzeństwa tą swoją uwagą i zaangażowaniem?  A drugiemu dziecku taka ilość uwagi i zaangażowania po prostu nie jest potrzebna?

  • Miałaś rodzeństwo? :) Pierwsze dziecko ma lepiej dopóki jest jedno. Drugie nigdy nie będzie miało tyle uwagi rodziców. Zachwytów nad pierwszym uśmiechem. Et cetera :)

  • Mam rodzeństwo. Bezapelacyjnie uwagi rodziców pierwsze dziecko ma więcej. Tylko tak się zastanawiam, czy drugiemu dziecku aż tyle uwagi jest potrzebne? Bo równie dobrze można powiedzieć, że pierwsze nie będzie miało tyle kontaktu z dziećmi od początku. Więc to takie coś za coś. A nie, że tylko drugie ma gorzej, bo uwagi rodziców ma mniej?

  • Wydaje mi się, że to się nie przekłada 1:1 – te plusy i minusy bycia pierwszym czy drugim dzieckiem. Każde dziecko jest inne, każde ma inne wymagania, inne potrzeby.
    Wydaje mi się, że dzieci nie tyle potrzebują od nas uwagi, a miłości. Gdyby chodziło tylko o uwagę, czy kontakt z innymi dziećmi, to dzieci w domach dziecka nie miałyby tyle deficytów. Takiej miłości, która objawia się m.in. przytulaniem, całowaniem, noszeniem na rękach.
    Poza tym to nadal są uproszczenia – wiadomo, że każde dziecko jest najważniejsze, i poświęca mu się tyle czasu i uwagi, ile się da :)

  • Odpowiedziałam i znikło. Na własnym blogu mi komentarze coś zjada :)
    Zgadzam się, że miłość jest najważniejsza. Ale załóżmy, że miłość jest. A często słyszę, od znajomych, albo czytam na forum, że po urodzeniu drugiego dziecka, rodzice martwią się, że nie mogą poświęcać drugiemu dziecku tyle samo czasu i uwagi. I np. zastanawiają się, czy wysłać starsze dziecko do przedszkola, bo wtedy dla młodszego będzie więcej czasu i uwagi, czy coś takiego. I mi sama też się zastanawiałam, czy Micha nie będzie miał gorzej, bo nie mam dla niego przecież tyle czasu, nie przyglądam się każdemu jego ruchowi z taką uwagą… Ale wydaje mi się, że nie będzie miał gorzej, a ja nie mam się co martwić. Bo bycie drugim dzieckiem też ma swoje plusy.
    I masz rację – „tyle ile się da” musi wystarczyć :)