Jak ograniczyć bałagan w szafie dziecka?

Wspominałam już pewnie kiedyś, że mamy dość ograniczony metraż. Mieszkanie mamy urządzone więc tak, że wszędzie jest na styk, najmniejsza zmiana w jednym pokoju w większości wypadków wymaga większych zmian we wszystkich pomieszczeniach. Utykamy więc trochę na razie co się da i gdzie się da z nadzieją, że jak nam trochę Kluski odrosną, to zrobimy większy remont. Bo na razie to potrzeby nam się zmieniają z miesiąca na miesiąc i ciężko przewidzieć, jakich rozwiązań będziemy potrzebowali za pół roku. Ale nie o tym chciałam dzisiaj.

Za mało miejsca?

Otóż jakieś 2 tygodnie temu karmiłam sobie spokojnie (co nie zdarza się znowu tak często) Michę w sypialni, wpatrując się w szafkę z ubraniami moich dzieci. W szafkę, która pierwotnie miała pomieścić ubranka tylko jednego z nich, a obecnie w związku z wyjaśnioną powyżej sytuacją, służy dwóm.
I tak sobie patrzyłam na tę szafkę, na te obrania, które już od jakiegoś czasu się z niej wylewają… Zastanawiałam się gdzie by tu wepchnąć jakąś drugą szafkę, bo tylko tracę czas i siły na ciągłe układanie tych wylatujących ubranek… No tak po prostu nie da się żyć… Myślałam, myślałam, no i mnie olśniło.
Odpowiedź była prosta – nie potrzeba mi więcej szafek, tylko mniej ubranek. Nie ma przecież opcji, żeby oni we wszystkich chodzili na raz.

Eksperyment

Zapoczątkowałam więc eksperyment – zostawiłam po 3-4 rzeczy z każdego rodzaju. Plus po dwa zestawy na specjalne okazje. Dodatkowo po jednym zestawie na każdą pogodę, wrzuciłam do samochodu – taka żelazna racja na wszelki wypadek. Resztę wrzuciłam do worków. I jeśli przez kolejne 2 tygodnie nie będą mi potrzebne, to najzwyczajniej w świecie się ich pozbędę. I tyle.
Póki co (przez ostatnie 2 tygodnie) do worka zaglądałam raz – musiałam zamienić jedną z zostawionych koszulek, bo okazała się być trochę za mała.

W praktyce

Zdjęć przed niestety nie zrobiłam, ale w chwili obecnej wygląda to tak.
Na wieszakach są rzeczy Kluska, zależnie od pory roku – z krótkim lub długim rękawem i nogawkami. Tak, żeby Klusek sam miał dostęp i sam mógł decydować. Ma też oddzielny koszyk na skarpetki  i oddzielny na majtki.

W szafce musiało się też znaleźć miejsce na pieluchy wielorazowe. A ten koszyk na szafce, to miejsce na rzeczy jeszcze za duże. Klusek od czasu do czasu dostaje coś w prezencie i żeby mi się nie mieszało – odkładam na górę. I co sezon sprawdzam, czy nie ma tam nic co by już się nadawało.
Mamy też wiszący segregator w którym swoje miejsce znalazły różne mniejsze rzeczy – skarpetki i czapki Michy, ręcznik zapasowy dla Kluska, czasem pieluchy, czy worki na śmieci.