Zabawa z tablicą korkową

Korzystając z chwili spokoju (Klusek właśnie buduje więź z dziadkami:) i obiecawszy sobie, że nie będę  w związku z tym sprzątać, wstawiam kilka zdjęć, które zrobiłam już jakiś czas temu.
Wieczory coraz dłuższe, na dworze coraz mniej przyjemnie, jak już z resztą dziś pisałam. Trzeba więc czymś zajmować Kluska w domu.
Pomysłów jest wiele. Co można zrobić jak się ma w domu kawałek tablicy korkowej, kolorowe pineski z plastikowymi łebkami i kilka gumek recepturek? Obrazek na ścianę:

Zdjęcia zrobiłam przy drugim podejściu do zabawy. Pierwszym razem Klusek dostał czystą tablicę, oddzielnie pinezki i oddzielnie gumki recepturki. Ale to chyba było za dużo, bo nie do końca załapał ideę zabawy, poza tym miał trochę problem z wbijaniem szpilek, bo wbijał pod skosem i nie do końca, więc jak naciągał gumki, to mu się pinezki przewracały.
Przy drugim podejściu – na wyraźne życzenie Kluska – pinezki były już wbite. Kluskowi zostało tylko (i aż) naciąganie gumek. Tym razem zabawa wciągnęła go bardziej. Co z resztą widać po skupionej minie.
Przy okazji nie obyło się oczywiście bez małej rozmowy (jak to zwykle u nas bywa – zainicjowanej przez Kluska) na temat kształtów. Trójkąty, kwadraty, a nawet jak widać na załączonym wyżej obrazku – koło.

Samo naciąganie bez wątpienia rozwija też małą motorykę. Jednak nie jest to zabawa, która pozwala rodzicowi zająć się czymś innym. Trzeba pilnować żeby pinezki, które mimo wszystko od czasu do czasu wypadały, zbierać na bieżąco, bo późniejsze wdepnięcie w taką pinezkę do przyjemnych nie należy. Z doświadczenia już wiem, że najlepiej przed i po zabawie policzyć wszystkie pinezki i sprawdzić, czy aby na pewno się wszystko zgadza. Tak na wszelki wypadek.