Krzesełko do karmienia – FRUITY 4baby – na co nie zwróciłam uwagi przy zakupie.

Słów kilka o krzesełkach do karmienia. A właściwie o kluskowym krzesełku, bo z innymi nie mieliśmy do czynienia. Chciałam się z Wami podzielić kilkoma przemyśleniami, na temat rzeczy o których nawet nie myślałam przy zakupie. Otóż:
  • Po pierwsze – nasze krzesełko jest z serii FRUITY firmy 4baby. Składa się z krzesełka z tacką i podstawki, która później może funkcjonować jako samodzielny stolik.
  • Po drugie: bezapelacyjną zaletą jest to, że tacka składa się z dwóch części. My robiliśmy tak, że na jednej części, tej wpinanej wewnętrznej Klusek zajadał, a później wyjmowaliśmy tą wkładkę, można ją było spokojnie umyć pod kranem, a na drugiej części tacki, tej zewnętrznej Klusek się bawił. Tej drugiej części już tak łatwo nie dało się umyć, bo była za duża. Więc jak już trzeba było ją myć to ja zazwyczaj robiłam to w wannie.
  • Po trzecie: Krzesełko można ustawić w pozycji normalnej – siedzącej, lub takiej półleżącej. U nas nie miało to zastosowania, bo wmyśl zasady, że dzieci rozwijają się w odpowiednim tempie, Klusek zaczął jeść jak zaczął siedzieć.
  • Po czwarte: Krzesełko ma miękką i śliską wkładkę z pasami. Jedyną dobrą rzeczą jaka mogę o niej powiedzieć jest to, że można ją zdjąć. Klusek się po tym ześlizgiwał, denerwował, nie miał jak się odbić, bo nie sięgał jeszcze nóżkami do podpórki. Poza tym ciężko się ją czyści. I w ogóle uważam, że jest pomysłem bez sensu. Pasy są niezależne od wkładki, więc można je było przełożyć, ale i ich nie używaliśmy za długo. Przy zamontowanej tacce i charakterze Kluska nie było realnego niebezpieczeństwa, że nam wypadnie i coś sobie zrobi.
  • Po piąte: Krzesełko, po zestawieniu na podłogę, jest dość wysokie i długo Klusek nie umiał sam na nim usiąść. Na niższych krzesełkach siadał sam, a na to trzeba go było sadzać.
  • Po szóste: blat stolika składa się z dwóch jakby stref. Jedna to miejsce wydzielone na kubek i jakąś dziwną miskę chyba, bo podłużną. Talerzyka ani normalnej miseczki tam się nie da postawić, bo się koleboce. Druga część to takie wgłębienie z przykrywką. Na tym też za bardzo się nie da jeść, bo tam i zapięcie i nierówno, no i w ogóle do jedzenia się nie nadaje. Tak więc odkąd Klusek wyrósł z jedzenia na tacce (to znaczy fizycznie pewnie w dalszym ciągu można by było go tam wsadzić, ale nie chce tam siedzieć, bo nie może stamtąd sam wyjść) stolik przestał służyć do jedzenia. Teraz jest to raczej strefa zabawy. Jak zamkniemy pokrywkę można rysować. Jak otworzymy, to mamy taki fajny pojemniczek, w którym można bawić się kulkami czy muszelkami. Taki zbiorniczek sensoryczny – to ostatecznie okazało się u nas plusem.
  • Po siódme: Poza wyjmowaną tacka, stolik i krzesełko ciężko jest wyczyścić. Nawet jak wywaliliśmy już tą miękką wkładkę. Plastik jest chropowaty, mebelki mają sporo zakamarków. Stolika nie bardzo można myć pod bieżącą wodą w wannie, bo ma otwory, przez które woda nalewa się do środka, a później nie da jej się wylać i chlupoce.
No i to by było na tyle. Może moje obserwacje przydadzą się komuś w wyborze krzesełka. A mi ostatnio podoba się takie rozwiązanie. Takie dwa krzesełeczka i mamy i stolik i krzesełko. A krzesełko nadaje się i dla dzieci młodszych, i trochę starszych, bo ma dwa poziomy. Może być też półką na książki czy zabawki. Wystarczy przewrócić je do góry nogami.