15 powodów, dla których Waszym zdaniem system szkolnictwa nie działa (cz. 4/4)

ankieta

Przed Wami czwarta i ostatnia część wyników przeprowadzonej przeze mnie ankiety. Poniżej kolejne aspekty, które wpływają na niewydolność polskiego systemu edukacji. Pierwszy wpis znajdziecie tutaj, drugi tutaj, trzeciej tutaj

14. Sześciolatki w szkole

Bardzo wielu rodziców i nauczycieli poruszyło ten temat. Nie tylko tego, że zabiera się dzieciom w ten sposób rok z dzieciństwa. Wiele było głosów za tym, że cała ta reforma jest po prostu źle przygotowana i ani szkoły, ani nauczyciele nie są gotowi do tego, żeby pojawiły się tam sześciolatki. Większość wypowiadała się w podobnym tonie, więc przytoczę tyko jeden cytat:

Najbardziej drażni mnie szukanie sposobów na łatanie dziury budżetowej kosztem najmłodszych. Posyłanie sześciolatków do nieprzygotowanych szkół, aby zaoszczędzić rok na kosztach ich edukacji to ruch niegodny demokratycznego państwa.” (Jarek, tato i nauczyciel języka angielskiego)

15. Gimnazjum

Chyba od samego początku wprowadzenie gimnazjum wywoływało duże kontrowersje. W dalszym ciągu wiele osób uważa, że jest to jeden z bardziej znaczących bezsensów polskiego szkolnictwa. Po pierwsze wiele osób widzi w tym podziale pretekst do kolejnych egzaminów i ograniczenie faktycznego czasu spędzonego na nauce.


Dla mnie błędem było podzielenie szkoły średniej na gimnazjum i liceum. W momencie kiedy mamy dwie szkoły, dwa egzaminy, jest więcej przygotowań do podsumowania, a nie ma czasu na materiał jako taki. Tak więc myślę, że szkoła średnia jest takim newralgicznym punktem tutaj. Szkolnictwo wyższe jest tylko konsekwencją. A w szkolnictwie wyższym teraz widzę różnicę między tymi uczniami, którzy są dobrze przygotowani do szkoły wyższej, a średnim poziomem tych osób, które w ogóle trafiają na studia. I ten średni poziom jest dosyć słaby. Teraz to każdy może studiować, tak na dobrą sprawę. Szkoły prywatne spowodowały, że więcej osób ma wykształcenie wyższe niż średnie. Co też pewnie jest błędem, bo często ludzie z dobrym wykształceniem średnim są o wiele bardziej przydatni, niż ci z takim sztucznym wykształceniem wyższym.” (Zbigniew Tomaszczuk, fotograf, wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i Uniwersytetu Warszawskiego)


Ale poza samą kwestią przerabianego materiału, zwracaliście też uwagę na emocje, które często towarzyszą dzieciom, a w zasadzie już młodzieży, podczas zmiany szkoły.


Hanna Banaś, autorka bloga O matko wariatko
Hanna Banaś, autorka bloga O matko wariatko

 Ponieważ dziecko moje dopiero skończyło 1,5 roku, to muszę przyznać, że nie  za bardzo interesuję się polskim systemem szkolnictwa. Natomiast dochodzą do  mnie różne słuchy na ten temat i wydaje mi się, że przede wszystkim niepotrzebnie  zmienił się system, wprowadzając gimnazjum. Zdecydowanie wolałabym, aby  moje dziecko, tak jak ja, najpierw skończyło 8 lat szkoły podstawowej i dopiero  wtedy udało się bezpośrednio do szkoły ponadpodstawowej.” 


 

Malwina Trzcińska-Bakalarz, autorka bloga Bakusiowo

 „Na własnej skórze przekonałam się o tym, że gimnazjum to zło. Nie  mam pojęcia po co ten sztuczny twór. Żeby znów nie zdążyć przerobić  programu i nie dotrzeć do historii XX wieku? Wiem, że to absurdalne, ale  ostatnio nawet i do takiego wniosku doszłam kiedy dotarło do mnie, że  ani w podstawówce, ani w gimnazjum, ani w liceum nauczyciele nie  zdążyli przebrnąć przez drugą wojnę światową. Zamiast tego mieliśmy  nawet i trzecia wojnę przez 3 długie lata gimnazjum kiedy rozpoczyna się  burza hormonów a dziecko staje się nagle kimś doroślejszym niż uczeń z podstawówki. Kiedyś podstawówkę kończyła 14-letnia młodzież. Podstawówka to podstawówka. Każda klasa była tylko kolejna klasą szkoły podstawowej. A tu nagle, 6-klasista staje się najstarszym rocznikiem… najbardziej liczącym się w hierarchii, która była jest i będzie. Nie ma już kogoś „nad nim”. Rządzi. Jest już dorosły. Przecież zaraz pójdzie do GIMNAZJUM. A gimnazjum to juz nie podstawówka. I stąd sie bierze sztuczna dorosłość, słoneczka i niechciane ciąże. Wiem… mój pogląd jest dosyć kontrowersyjny, ale ja jestem drugim rocznikiem po pamiętnej reformie i doskonale pamiętam co się działo z moimi rówieśnikami.”


Poza tym

Jest jeszcze jedna rzecz, na którą chciałabym zwrócić uwagę, chociaż była to opinia jednostkowa: „Jeśli dziecko ma codziennie 4 lekcje to nic dziwnego, że nie przerabia podręcznika z ćwiczeniami a co najważniejsze nie bawi się w ogóle ucząc - wszystko na czas. postulat - dłużej w sali z nauczycielem, wolniej, spokojniej...”

Głosy pozytywne

A już na sam koniec, zwrócono mi uwagę, że potrzebne nam też głosy pozytywne:


 

Agata Aleksandrowicz, autorka bloga Hafija

Nie wiem czy jako mama przedszkolaka, który w dodatku chodzi do prywatnej placówki mogę się na ten temat wypowiadać. Chciałabym jednak, żeby oprócz tak popularnej krytyki współczesnej szkoły, były też głosy pozytywne. Spotykam się z ogromnym strachem rodziców przed posłaniem dziecka do szkoły oraz samą nauką sformalizowaną. Myślę, że dobrze byłoby pokazywać te dobre praktyki w szkołach, bo jak na razie najczęściej słyszę narzekanie i straszenie, a mało propozycji rozwiązań. O faktycznych problemach ze szkolnictwem mogę porozmawiać jak już moje dziecko będzie objęte nauczaniem.


 

Więc proszę – mam też dobry przykład – trochę pozytywny:

W Waszych wypowiedziach pojawiły się dwa przykłady pozytywne. Dwie osoby napisały o praktykach, które im osobiście się podobały. Pierwszym przykładem był nauczyciel języka polskiego, który w ramach indywidualizacji nauczania dawał klasie dwa wypracowania do wyboru: za prostsze można było dostać maksymalnie czwórkę, a za trudniejsze – zależnie od poradzenia sobie z tematem. Pani Sylwia (bo to ona podała ten przykład) mówiła też o tym, że zadawał naprawdę ciekawe tematy, prowokował dyskusje, a nawet zachęcał do wysyłania swoich tekstów do czasopism.

Drugim przykładem była nauczycielka, która w swoich klasach wprowadziła system żetonów, dzieci po lekcji zostawiały anonimowo zielony żeton jeśli rozumiały, o co chodziło na lekcji, lub czerwony, jeśli nie rozumiały. W ten sposób, bez narażania się na nieprzyjemności, mogły przekazać nauczycielowi, czy jego praca przynosi efekty, a nauczyciel mógł, w razie potrzeby zmienić zastosowane metody i próbować tłumaczyć po raz kolejny.

Zapewne fakt, że pojawiły się tylko dwa przykłady wynika z charakteru pytania. Myślę, że wielu z nas mogłoby śmiało przytoczyć jakiś pozytywny przykład. Być może jest to temat na kolejną ankietę. Zobaczymy.

Podsumowanie

Patrząc na wyniki tej ankiety, wydaje się, że coraz więcej rodziców i nauczycieli jest świadomych braków w naszym systemie edukacji. Można by się więc zastanawiać, skąd w dalszym ciągu jest ogólne społeczne przyzwolenie na szkołę w takiej formie. Czemu, jak pisze Jesper Juul w swojej książce „Kryzys szkoły,” rodzice i nauczyciele nie wyjdą na ulicę i nie zaprotestują? Nie wiem, ale wydaje mi się, że to może mieć coś wspólnego z tym, że kiedy zadawałam moje pytanie w grupach poświęconych edukacji (w różnej formie), od razu byłam zasypywana odpowiedziami, wiele osób dzieliło się ze mną swoimi przemyśleniami, podawało sposoby na naprawę systemu. Kiedy jednak to samo pytanie zadawałam w grupach ogólnie poświęconych rodzicom, to chociaż były to grupy znacznie liczniejsze, jeśli chodzi o ilość członków, to zazwyczaj pojawiało się tylko kilka nieśmiałych, ogólnych wypowiedzi, głównie narzekających na gimnazjum, ciągle zmieniające się podręczniki i przeludnione klasy.

Stąd mój wniosek jest taki, że chociaż coraz więcej ludzi jest świadomych tego, że obecny system szkolnictwa nie sprawdza się w dzisiejszych czasach, to jednak w dalszym ciągu wśród większości rodziców, a często i nauczycieli, pokutuje przekonanie, że system jest dobry, tylko ewentualnie młodzież się psuje.

Jeśli i ty masz wątpliwości do do funkcjonowania naszego systemu szkolnictwa, sprawdź czy Twoje dziecko nie potrzebuje zmiany szkoły – 10 sygnałów, że Twoje dziecko powinno zmienić szkołę 

 

A co Wy uważacie? Proszę podzielcie się swoją opinią w komentarzu.

Pamiętajcie, ze zawsze możecie się podzielić tym wpisem ze znajomymi. Wystarczy kliknąć w ikonkę pod tekstem. 

  • Zgadzam się z przedstawionymi zarzutami.
    Co do pytania, dlaczego mimo ogólnego niezadowolenia brak działania, uważam, że ludziom się po prostu nie chce – wyjść na ulicę, zaproponować coś od siebie, zaoferować pomoc. Jesteśmy mistrzami w narzekaniu! Podobną sytuację można zaobserwować w momencie wyborów, czy to samorządowych, czy parlamentarnych: niemal wszyscy narzekają, a do urn idzie raptem 50-60 %.

    • Ola

      Być może. Chociaż ja mimo wszystko odnoszę wrażenie, że większość rodziców i nauczycieli święcie wierzy, że edukacja musi tak wyglądać, że to dzieci muszą się dostosowywać. Że to dla dzieci dobre. Ciągłe teksty w stylu „pamięta się tych najbardziej wymagających nauczycieli”, „dzieci muszą to… dzieci muszą tamto”, „nie można pozwoilić wejść dzieciom sobie na głowę”, „przysiądź teraz i ucz się, nauka nie jest łatwa” „dzieci muszą mieć motywację w postaci ocen” często „muszą się bać nauczyciela”, „teraz się ucz, później będziesz się bawił” itd. Wszystkie te teorie są obecne w przekonaniach wielu dorosłych. I myślę, że od tego – od zmiany świadomości dorosłych, należałoby zacząć wszelkie zmiany. Pozdrawiam