Teoria luźnych części po raz kolejny

Nie raz już pisałam na blogu o teorii luźnych części. Ale ostatnio napisałam też na ten temat wpis dla portalu mądrzy-rodzice.pl. Zaczyna się tak:


 

Byłam niedawno w sklepie z zabawkami. Chociaż mam w domu dwójkę małych dzieci, nie bywam w takich sklepach zbyt często. Ilość zabawek w tego typu miejscach mnie przytłacza. Zresztą, mam wrażenie, że często nasze domy nie różnią się zbyt wiele od tych sklepów. Zasypujemy dzieci górami zabawek, z każdej możliwej okazji, albo i bez okazji. Ot tak, żeby zrobić dziecku przyjemność, bo przecież dzieci lubią dostawać zabawki, prawda?

Zasypujemy dzieci zabawkami, a potem dziwimy się, że zabawki szybko się nudzą i lądują w kącie, a dziecko albo chce następną, albo siedzi i „się nudzi”. Co z naszego, dorosłego, punktu widzenia, jest przecież bez sensu. W końcu w całej tej górze zabawek, które przewracają się nam po mieszkaniu musi być przecież coś, czym można by się zająć. Jest przecież różowy zestaw pani doktor, wspaniała kasa do zabawy w sklep, zestaw plastikowych narzędzi dla majsterkowicza, kolejka na baterie i jeszcze więcej zabawek, które aż się proszą o użycie. Czemu zatem dziecko nie chce po nie sięgnąć?

CZYTAJ DALEJ


  • ja się co jakiś czas pozbywam zabawek a ciągle mam wrażenie, że jest ich za dużo

  • Pisałam ostatnio, że koniec kupowania zabawek a z wyjazdu wróciliśmy z nowymi…

    • Ola

      Nie jest łatwo:) Ja się teraz boję co będzie na Dzień Dziecka. Pewnie w czerwcu trzeba będzie przeprowadzić kolejną czystkę:)