Malowanki a rozwój dziecka

Dzisiaj post nieświąteczny. Raczej post z gatunku, na wszystko jest czas. Moje Kluski uświadamiają mi to w zasadzie każdego dnia. Każde dziecko rozwija się w swoim tempie. Nie da się przekonać dzieci do czegoś co ich nie interesuje, albo do czegoś na co nie są jeszcze gotowe. Po raz kolejny uświadomił mi to Klusek swoim nagłym zainteresowaniem malowankami. Zawsze wydawało mi się, że dzieci lubią malowanki. Więc zaopatrzyłam Kluska w zestaw jak tylko zaczął trzymać kredkę w łapce. A on nic. Najpierw to w ogóle nie chciał na nie patrzeć, no chyba, że my malowaliśmy. Ciężko go było nakłonić do tego żeby w ogóle malował. O wychodzeniu za linie mowy być nie mogło.
Dopiero jakiś rok temu wykazał pierwsze oznaki zainteresowania. Ale był to etap krótkotrwały. A malowanie wyglądało tak:

Tak wykończona biedronka była już skończonym dziełem (napis oczywiście malowała mama, żeby nie było niedomówień). Wszelkie napomknienia na temat tego, że może …nogę można pomalować, albo kwiatek.. były jednomyślnie ignorowane. Do tematu niewychodzenia za linie nawet nie podchodziliśmy. Jeszcze pół roku temu wszelkie malowanki Kluska wyglądały właśnie tak. A potem nastąpił etap bezmalowankowy.

Ale dorósł

Dopiero w ciągu ostatniego tygodnia czy dwóch Klusek powrócił do tematu. Tym razem z całkiem innym podejściem. Ze starannym dobieraniem koloru, próbą niewychodzenia za linie. Bez żadnych wskazówek z naszej strony. Najwyraźniej dorósł. Zrozumiał o co chodzi. Zapewne gdzieś zaobserwował.  Spotyka się w końcu z dziećmi, czasem każe mamie coś pomalować. Obserwuje i wyciąga wnioski. Bez niepotrzebnego gadania z naszej strony. I teraz jego obrazki wyglądają tak:

Nie twierdzę, że moje dziecko jest kolejnym Picassem. Ale na pewno czyni postępy. A skupienie na jego twarzy podczas malowania, ogląda się bardzo przyjemnie.

Czego potrzebują dzieci?

Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że najważniejszą rzeczą jaką możemy robić jako rodzice, jest dawanie dobrego przykładu i czasu. Nie potrzebne są żadne super zabawki edukacyjne i fachowe programy nauczania. Dzieci uczą się najlepiej obserwując otoczenie. A ich zainteresowania zmieniają się z czasem i ze zdobywaniem kolejnych umiejętności. Naciskanie, przyśpieszanie na siłę, nic tu nie da.

Takie jest przynajmniej moje wrażenie. A Wy co myślicie?

  • Też uważam, że na wszystko przychodzi czas i każdy maluch rozwija się w swoim tempie, jeden lubi malować inny śpiewać, trzeci jeszcze co innego. My jako rodzice musimy je wspierać w codziennym rozwoju, jest to bardzo fajna i wdzięczna rola 😀

  • Ale nie zawsze łatwa :)
    Jako rodzice mamy chyba czasem za duże ambicje 😉