Kluski i telewizja – ile czasu dziecko powinno spędzać przed telewizorem cz. 2

O tym, czemu Kluski nie oglądają telewizji było tutaj.
A teraz  chciałabym odpowiedzieć na kontrargumenty, od zwolenników telewizji, które najczęściej spotykam.

Najczęstsze argumenty za

A) Dziecko, które nie ogląda bajek jest wykluczone w jakiś sposób z życia społecznego. Po pierwsze, to takiemu dziecku do trzeciego roku życia zbyt dużo tego życia społecznego nie potrzeba. A po drugie, jak już się upieramy, że musi wiedzieć o czym rozmawiają inne dzieci, to zawsze możemy wykorzystać fakt, że producenci filmów animowanych próbują zarabiać, gdzie tylko się da. Powstają więc książeczki z tymi samymi bohaterami, gry, zabawki, ręczniczki, ubranka i tak bla bla. Więc zawsze w ramach zapoznania z bajką, można dziecku poczytać książeczkę.

B) Jak byliśmy mali to też oglądaliśmy telewizję i żyjemy. Niby tak, ale…  Trzeba brać pod uwagę fakt, że program był wtedy trochę inny. Była jedynka i dwójka. Dopiero potem Polsat. Była ramówka dla dzieci rano, potem wieczorynka. Ale większość programów nie była dla dzieci. Nie zawsze więc było coś ciekawego do oglądania. A już na pewno nie było tak, że leciała bajka po bajce, non stop. A to też robi różnicę.

C) Telewizja uczy. A czemu to nie prawda, pisałam już w części pierwszej.

Co zamiast?

A jeśli już chcemy coś pokazać takiemu dziecku, bo nie twierdzę, że nigdy nie pokazywaliśmy, to ja bym polecała coś co jak najbardziej przypomina prawdziwe życie. Youtube jest pełen filmików (tylko lepiej wcześniej taki filmik obejrzeć) z życia zwierząt, które tu się idealnie wpisują. Niech dziecko poogląda sobie przez 5 minut jak po podwórzu chodzą kury, albo jak ktoś karmi foki. Chodzi mi o takie filmiki, gdzie jest po prostu pokazane życie, że się tak wyrażę na bieżąco. Nie ma częstych przeskoków kamery z jednego bohatera na drugiego, nie ma dynamicznych kadrów, ciągłego zbliżania, oddalania. Gdzie to wszystko wygląda tak samo fascynująco jakbyśmy na to po prostu patrzyli . Na przykład żyrafa zrywa liście z czubka drzewa i żuje, i żuje, i jeszcze trochę żuje, potem zrywa kolejny, i tak 5 minut.  Dla dorosłego to pewnie nie będzie nic fascynującego, ale dziecko które nie jest przeładowane telewizją, pewnie zainteresuje.
I radziłabym nie dać się ponieść. Nie pokazujmy dziecku miliona filmików na raz. To nam, dorosłym, nie chce się oglądać jednego filmiku pięć razy. Dziecko, o ile nie wie, że internet jest pełen innych filmików, być może ciekawszych, będzie zainteresowane tym samym filmikiem i pięć razy. Dzień po dniu. Nie trzeba więc wyskakiwać przed szereg i od razu na początku przyzwyczajać dziecka, do tego, że zawsze można znaleźć następny filmik, następną bajkę, następną piosenkę.

Jeśli nie youtube, to może filmik nagrany w czasie pierwszych urodzin dziecka, albo na placu zabaw? To też jest fajna alternatywa do bajek, jeśli już uważamy, że dziecko musi spędzić trochę czasu przed telewizorem.

I na koniec, powtarzam raz jeszcze, powyżej opisany jest mój stosunek do ruchomych obrazków przedstawianych dzieciom do lat trzech. Nie jestem wrogiem telewizji, ale wiem ile czasu taka telewizja może zeżreć, często niepotrzebnie. I chciałabym, żeby moje dzieci poznały możliwie wiele innych, bardziej kreatywnych form spędzania czasu zanim na dobre zaprzyjaźnią się z telewizorem.

  • Zgadzam się. My tez nie mamy tv, ale do youtuba się uciekam czasami. Także świnkę peppę już znamy, świat małego Ludwika na wyrywki. Preferuję dla Ani spokojne bajki, bez słów jak Reksio, czy pomysłowy Dobromir, a wszystkie koty to Filemony 😉 a jak działa tv widziałam na urlopie, mimika małej w czasie reklam czy niektórych „bajek” mówiła wszystko, więc przy niej nie włączaliśmy…Mały umysł przetrawia potem wszystko w nocy i tak miała więcej wrażeń niż zwykle i gorzej spała. A filmiki z córcią w roli głównej na tatusiowej komórce ratowały nas w podróży :-)
    pozdrawiam!

  • Fajnie wiedzieć, że nie tylko my jesteśmy tacy „dziwni” :) Kurcze, całkiem zapomniałam o kocie Filemonie. Kiedyś bardzo lubiłam tą bajkę. Na pewno spróbuję ją przetestować na Klusku, chociaż u nas obecnie króluje „Bolek i Lolek” :)