Chrzest Michy

Skoro o Chrzcie Kluska już pisałam, mogę z czystym sumieniem przejść do chrztu Michy. Chociaż tak całkiem czystego sumienia to nie mam, muszę się Wam przyznać.
Jak widać było, chrzest Kluska przygotowany był w najdrobniejszych szczegółach. Sama szyłam muszkę, robiłam zaproszenia, szykowałam dekoracje, piekłam nawet chyba jakieś ciasto, Klusek miał ogromną tablicę poświęconą tylko i wyłącznie jego zdjęciom. Mieliśmy nawet kącik zabaw, który sami przygotowaliśmy. Niestety, z jakichś powodów, nie ostał się na żadnym zdjęciu.
A u Michy? No cóż. U Michy nie było żadnych zaproszeń. Zrobić sama nie miałam kiedy, nic ciekawego z gotowych nie wpadło mi na szybko w oczy, a długo szukać nie miałam czasu… Cały swój strój miał zakupiony na szybko w H&Mie, dekoracji na sali nie było żadnych… Nie było kiedy, nie miałam siły, ani szczerze mówiąc, natchnienia.
Na plus pewnie można zaliczyć, że tym razem zamiast kącika zabaw, mieliśmy panią animatorkę.
Kościół jak widać  – ten sam. W Serpelicach. Nawet ksiądz ten sam. Sala inna – tym razem w Zaścianku w Borsukach. Trochę żałuję, że nie zrobiłam w zasadzie żadnych zdjęć samej sali. Ale trochę byłam zajęta.
Tort z cukierni Jagoda.

Moja Micha
Koło zainteresowań :)
Z babcią
Z drugą babcią
Z Bubusiem w tle
Grupowe
Dwór od tyłu
Z panią animatorką
Ze śpiącym Nelsonem
Męskie grono
Nawiązanie rodzinnych kontaktów